Kibicuje mu cała Polska, zebrano pieniądze, ale teraz operacji nie będzie. Mały Kuba przez koronawirusa musi czekać

Koronawirus pokrzyżował plany operacji małego Kuby z Gdańska. Cierpiący na 80-stopniową skoliozę dwulatek czeka na zabieg prostujący kręgosłupa w USA. Na operację udało się zebrać środki przez internet, a akcji kibicowali mieszkańcy Trójmiasta i całej Polski.

Zaplanowana na kwiecień operacja została przełożona ze względu na epidemię. – Klinika zaproponowała nowe terminy operacji: sierpień, wrzesień lub październik. Chcielibyśmy, żeby operacja odbyła się jak najszybciej, odpisaliśmy więc, że pasuje nam sierpień. Mamy nadzieję, że do tego czasu sytuacja z koronawirusem na świecie się uspokoi – mówi mama zastępcza chłopca pani Jolanta Kosior.

LICZY SIĘ CZAS

Czas w przypadku Kuby jest bardzo ważny. Chłopiec rośnie, a operacja powinna być wykonana jak najszybciej. – Kuba z każdym dniem coraz bardziej będzie się wykrzywiał. To bardzo widać, nawet teraz, jak jeździ na hulajnodze. Rozważaliśmy z mężem, by może napisać, aby szybciej przetransportować dziecko. Koronawirus jest jednak zbyt niebezpieczny, atakuje płuca, a Kubuś jednak nie jest za silny. Nie chcemy ryzykować i czekamy, aż ta sytuacja się uspokoi – dodaje pani Jolanta.

Dwuletni Kuba urodził się z olbrzymią skoliozą, nie ma też nerki, siedmiu żeber i boryka się z wieloma schorzeniami, które są następstwem skrzywienia. Operacja, na którą udało się zebrać ponad milion złotych nie tylko da szansę na wyprostowanie chłopca, ale będzie też zabiegiem ratującym jego życie.

 

Aleksandra Nietopiel/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj