Rybacy rekreacyjni zapowiadają możliwość zaostrzenia protestu. Wręczyli wojewodzie pomorskiemu „list ostatniej szansy”

Armatorzy statków rybołówstwa rekreacyjnego zapowiedzieli zaostrzenie akcji protestacyjnej, jeśli nie dojdzie do rozmów z przedstawicielami rządu w sprawie pomocy finansowej. Dziś protest prowadzony był u wejścia do portów w Gdańsku i Gdyni, gdzie od rana pływa ok. 50 oflagowanych i oklejonych banerami jednostek.

Przypomnijmy, z początkiem roku Unia Europejska wprowadziła zakaz połowu dorsza we wschodniej części Bałtyku. Tym samym armatorzy statków rybołówstwa rekreacyjnego zostali pozbawieni źródła dochodu.

Zdaniem rybaków, potrzebują oni 150 milionów złotych wsparcia na złomowanie jednostek, stworzenia osłony na czas opracowania przepisów przez ministerstwo i rekompensat dla załóg.

– To minimum, które pozwoli nam na egzystencję – twierdzą rybacy.

PROPOZYCJA NIE DO PRZYJĘCIA

Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej proponuje im natomiast 20 mln zł.

– Propozycja resortu jest nie do przyjęcia – mówi Waldemar Giżanowski, członek sztabu kryzysowego rybołówstwa rekreacyjnego. – Dziś wojewodzie pomorskiemu przekażemy „list ostatniej szansy” do premiera Mateusza Morawieckiego. W piśmie zawarte są trzy postulaty – odszkodowań dla armatorów, rekompensat dla załóg i środków na złomowanie jednostek – dodaje.

POSIEDZENIE SZTABU KRYZYSOWEGO

Jeśli do rozmów nie dojdzie, rybacy grożą zaostrzeniem protestu. Decyzja o tym zapaść może już w czwartek wieczorem na posiedzeniu sztabu kryzysowego. Jaką formę przyjąć może akcja protestacyjna? Armatorzy nie chcą zdradzić. Nieoficjalnie mówi się, że mogą zablokować wejścia do trójmiejskich portów.

– Konsekwencji się nie boję. Jak mnie zamkną, będę miał, kolokwialnie mówiąc, co do gara włożyć. Przynajmniej w ten sposób państwo zapewni mi wikt i opierunek. Nie chcemy siłowych rozwiązań. Chcemy rozmawiać, ale jesteśmy zdesperowani – kwituje Waldemar Giżanowski.

 

Marcin Lange/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj