Dużo było po drodze turbulencji. Sportowych – bo chociażby mecz z Rakowem był piekielnie trudny, ale też pozasportowych, bo wielu kibiców Lechii na Stadion Narodowy weszło długo po pierwszym gwizdku. Skończyło się euforią, jakiej dawno nie było. Król Artur Sobiech równo rok temu dał Lechii upragniony Puchar Polski. Ten dzień pod wieloma względami był wyjątkowy. To była jedna wielka emocjonalna huśtawka. Dla kibiców, bo długo mieli prawo być wściekli. Przyjechali na wymarzony mecz i nie mogli wejść na stadion. Ostatecznie weszli i celebrowali zwycięstwo.
Pod względem sportowym także był to rollercoaster. Zmarnowana sytuacja Patryka Klimali, potem gol Flavio Paixao, feta, którą zakończyła weryfikacja wideo i sędzia, orzekając spalonego. A później błąd bramkarza, którego kibice nazywali „Supermanem”. Błąd fatalny, który wykorzystał Artur Sobiech. Bohater tamtej rundy. Człowiek, który jednym sprintem, jednym wsadzeniem nogi, momentem, w którym zadziałał jego instynkt snajpera, na zawsze zapisał się w historii Lechii Gdańsk.
Równo rok po tym dniu przypominamy te wydarzenia. Oczekiwanie, przebieg meczu, gole i fetę. Posłuchajcie Retro Radio ze Stadionu Narodowego w Warszawie: