Myśliwy w środowy wieczór zastrzelił dzika na ul. Marynarki Polskiej w Gdańsku. Mieszkańcy Nowego Portu i działkowcy byli wystraszeni całą sytuacją. Spodziewali się, że zwierzę zostanie złapane. Odstrzał rannego odyńca miała według magistratu zabezpieczać policja, ale nikt o działaniach nie informował funkcjonariuszy.
Najpierw strach, a potem zdziwienie towarzyszyły mieszkańcom, gdy jeden z myśliwych w Gdańsku odstrzelił odyńca.
– Mieszkańcy spodziewali się, że zwierzę zostanie złapane. Nie winię tutaj osoby, która ciągnęła za spust. Wykonywała decyzję kogoś z władz miasta. Zwierzę można było przewieźć do lasu – mówi Łukasz Hamadyk z Nowego Portu.
Odstrzał zwierzęcia zleciło Miasto Gdańsk. Jędrzej Sieliwończyk z magistratu wyjaśnia, że zastrzelony został ranny odyniec. Stwarzał zagrożenie dla mieszkańców. Zwierzę ważyło ponad 80 kilogramów.
POLICJA O NICZYM NIE WIEDZIAŁA
Dodajmy, że odstrzału dokonuje wykwalifikowany, posiadający wszystkie niezbędne pozwolenia i uprawnienia myśliwy z wieloletnim doświadczeniem. To on ocenia sytuację i oddaje strzał wyłącznie wtedy, kiedy nie stanowi to absolutnie żadnego zagrożenia dla postronnych.
– O odstrzale była powiadomiona policja, która również pojawiła się na miejscu zdarzenia – mówi Jędrzej Sieliwończyk.
AKTUALIZACJA, GODZ. 21:30
Już po publikacji artykułu skontaktowała się z nami gdańska policja.
– W środę o godzinie 20:10 policjanci zostali poproszeni przez Dyżurnego Inżyniera Miasta o udzielenie asysty dla myśliwego, który miał dokonać odstrzału rannego dzika przy ul. Marynarki Polskiej. Policjanci, którzy udzielili asysty, zabezpieczyli miejsce zdarzenia na czas pracy myśliwego – mówi st. asp. Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Inną wersję zdarzeń przedstawiają świadkowie.
– Przyjechał myśliwy, zastrzelił zwierzynę i ją zapakował do auta. Policji nie było – mówi Łukasz Hamadyk.
Maciej Naskręt