– Np. taki Trytko głupoty gadał do radia czy telewizji, że Arka rządzi w Trójmieście i będzie rządzić nawet, jeśli przegrają. Na nas to działało mobilizująco, bo wiedzieliśmy, co gadają i znaliśmy swą wartość. Szczerze? Tylko raz czuliśmy się niepewnie przed pojedynkiem z Arką – mówi legenda Lechii Gdańsk, były pomocnik Piotr Wiśniewski na kilkadziesiąt godzin przed derbami Trójmiasta.
Z byłym pomocnikiem Lechii rozmawialiśmy dokładnie w trzecią rocznicę jego ostatniego meczu domowego w koszulce Lechii. To było spotkanie z Pogonią Szczecin 28 maja 2017 roku, a „Wiśnia” żegnał się z zawodowym futbolem bramką, która pieczętowała zwycięstwo 4:0.
– Po trzech latach jest tak jak wtedy, łezka w oku się kręci. Z jednej strony wspomnienie jest szczęśliwe, bo gol i wygrana, a z drugiej smutek, że trzeba kończyć – wspomina „Wiśnia”, który jeszcze trudniej przyjął następny tydzień i okoliczności, w których nie udało się wywalczyć w Warszawie upragnionego mistrzostwa Polski.
ZŁOŚĆ NA SIEBIE, NA SĘDZIEGO
Na kilkadziesiąt godzin przed kolejnymi, 44. już derbami Trójmiasta wracamy do doświadczeń Wiśni jeszcze z czasów, gdy sam zakładał trykot i walczył o punkty. Choć w pierwszych po 8 latach przerwy derbach w 2007 roku pokpił sprawę i ostatecznie nie wystąpił. – Spotkanie wcześniej dostałem głupią żółtą kartkę, można powiedzieć: nieszczęśliwą. Byłem zły na sędziego, bo wiedziałem, że będę musiał odpokutować to podczas pierwszych po wielu latach derbów. Ale to, czego nie doświadczyłem jako zawodnik, poczułem w roli kibica. Pamiętam doskonale, szedłem dwie godziny przed meczem na trybuny. Byłem w szoku… dwie godziny przed meczem, a tu niemal cały stadion pełen. 10 tys. ludzi, doping prowadzony, korona stadionu pełna. Niespotykane uczucie – wspomina „Wiśnia”.
NAJBARDZIEJ SENTYMENTALNY
Później wszelkie uczucia przeżywał już na murawie. Pierwszy gol w derbach, pierwsze zwycięstwo i pierwsze utarczki słowne. – W moim rodzinnym Starogardzie Gdańskim zawsze kibicowało się Lechii. Wydaje mi się, że do tych spotkań derbowych podchodziłem najbardziej sentymentalnie ze wszystkich. Prowokacje? Nie robiłem nic pod publikę, tylko między sobą wyjaśniałem. Np. taki Trytko głupoty gadał do radia czy telewizji, że Arka rządzi w Trójmieście i będzie rządzić nawet, jeśli przegrają. Na nas to działało mobilizująco, bo wiedzieliśmy, co gadają i znaliśmy swą wartość. Szczerze? Tylko raz czuliśmy się niepewnie. Byłem wtedy już w sztabie szkoleniowym, po przegranym meczu z Koroną Kielce (listopad 2017 – red.) i wtedy były faktycznie obawy, że Arka może mieć mocniejszą drużynę i lepszą dyspozycję danego dnia. Wygraliśmy w ostatniej minucie, także wiedzieliśmy, że jesteśmy lepsi i rządzimy w Trójmieście. Nie podlega to dyskusji – zakończył.
Posłuchaj więcej wspomnień Piotra Wiśniewskiego:
Paweł Kątnik