Dzieci z wadami serca, które wymagają operacji jeszcze przed urodzeniem, od trzech miesięcy nie mogą korzystać z terapii w Polsce. – Zabiegi kardiochirurgiczne w łonie matki, które wykonywane były w jednym z warszawskich szpitali, zostały zawieszone – mówi dr hab. Małgorzata Świątkowska- Freund, prof. Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, zastępca ordynatora Kliniki Położnictwa UCK, konsultant wojewody w dziedzinie perinatologii na Pomorzu. – Rozsypał się zespół medyczny w szpitalu na Bielanach, gdzie dotąd kierowane były kobiety ciężarne z całej Polski. Lekarze zmienili pracę i obecnie nie operują – mówiła profesor w rozmowie z Joanną Matuszewską. Zapytana, co w takim razie dzieje się z pacjentkami wymagającymi operacji powiedziała, że są kierowane na odpłatne zabiegi do kliniki w Austrii.
Każda z pacjentek może starać się o refundację leczenia zagranicznego w NFZ, bo jeśli zabiegu nie można zrobić w Polsce, taki zwrot przysługuje. Koszt operacji w Austrii to 200-300 tys. złotych. – Problemem jest załatwianie formalności w NFZ, co trochę trwa, tymczasem pacjentka mam mało czasu, około 2 tygodnie, na przeprowadzenie operacji – mówi prof. Świątkowska-Freund.
Na zdj. prof. Małgorzata Świątkowska-Freund/archiwum prywatne
Dodaje, że wadę serca można rozpoznać w 20 tygodniu ciąży. Pacjentka jest następnie badana co dwa tygodnie, aż do momentu kiedy jest najbardziej optymalny moment na wykonanie operacji. – Wtedy trzeba szybko działać, bo zabieg ma znaczenie dla rokowań dziecka po urodzeniu. Najczęściej taki maluch wymaga kolejnej operacji i dalszego leczenia – tłumaczy profesor.
W Pomorskiem rocznie rodzi się około 40 dzieci, których serce nie rozwija się prawidłowo i potrzebują operacji jeszcze w łonie matki. To często jedyna szansa na uratowanie ich życia. Lekarze perinatolodzy, którzy opiekują się kobietami i ich nienarodzonymi dziećmi, są zaniepokojeni przedłużającą się przerwą w wykonywaniu zabiegów w Polsce.