Gorsza wakacyjna pogoda nie odstrasza amatorów kąpieli i nie wpływa na bezpieczeństwo nad wodą. Policja informuje, że w ciągu ostatniego miesiąca na Pomorzu utonęło 8 osób. To o jedną mniej niż przed rokiem.
Jak przyznaje Maciej Dziubich z sopockiego WOPR, ratownicy myśleli, że z powodu epidemii te wakacje będą inne, jednak nadal dochodzi do tragedii. – Liczba ludzi na plaży i w wodzie jest praktycznie identyczna. Największy wpływ na liczbę zdarzeń ma pogoda. Lipiec nas nie rozpieszcza, więc interwencji jest mniej, aczkolwiek liczba utonięć pokazuje, że nadal najczęstszą okolicznością jest alkohol, brak kamizelki ratunkowej i pływanie w miejscach niedozwolonych – mówi Dziubich.
TURYŚCI NIE SŁUCHAJĄ RATOWNIKÓW
Jak zaznaczają ratownicy, na kąpieliskach strzeżonych niezwykle rzadko zdarzają się tragedie. Większości utonięć można by zapobiec. – Jeżeli turysta przyjeżdża nad polskie morze i wcześniej pokonał 700 kilometrów, a ratownik mówi mu: proszę nie wchodzić do wody, bo jest wysoka fala, prąd wsteczny i jest niebezpiecznie, to ta osoba i tak wejdzie. Albo poczeka, aż ratownik skończy dyżur, albo pójdzie poza kąpielisko strzeżone, gdzie ratownik nie może mu zakazać wejścia do wody. Wejdzie i za chwilę ratownik i tak będzie musiał do niego biec, opuszczając miejsce strzeżone – wyjaśnia Dziubich.
W ciągu ubiegłorocznych wakacji życie nad wodą straciło 28 osób. 23 z nich to mężczyźni, w większości po 50 roku życia. Sześć spośród ofiar było pod wpływem alkoholu. Do tragedii najczęściej dochodziło nad jeziorem. Tylko jedna osoba zginęła na kąpielisku strzeżonym.
Sebastian Kwiatkowski/am