Dotarła do nas bardzo smutna informacja o śmierci Piotra Soyki, wybitnego menedżera branży okrętowej, twórcy Grupy „Remontowa”. O tym, jak zarządzał stocznią, jak współpracował z ludźmi opowiedział nasz gość Ireneusz Karaśkiewicz, dyrektor Forum Okrętowego, z którym rozmawiał Artur Kiełbasiński.
– Piotr Soyka był bardzo twardym człowiekiem. Pamiętam, jak na początku XXI wieku, kiedy „Remontowa” wchodziła w rynek przebudów, pojawiła się jedna duża przebudowa, co do której w całej grupie panował duży sceptycyzm. Wydawało się, że jest to dla nas zbyt duży skok, dlatego przy wycenie i staraniu się o ten kontrakt mieliśmy wielką rezerwę. Natomiast pan Piotr Soyka szedł twardo pod prąd naszych obaw i dosłownie nas złamał: „Wchodzimy w to, musimy ten skok wykonać, żeby przejść na wyższy poziom”. I tak się stało. „Remontowa” zdobyła ten kontrakt, wykonała go i to ją przesunęło w rankingu wykonawców skomplikowanych produktów na bardzo wysoką pozycję. Takie czyny były co jakiś czas. To świadczy o jego osobowości: on ciągle chciał więcej – wspominał Ireneusz Karaśkiewicz.
– Czasami dużo więcej widział, miał intuicję biznesmena. Pamiętam, jak w latach 2007-2008 był potężny boom w przemyśle okrętowym. Ceny promów dwustronnych, które „Remontowa” wówczas produkowała, były bardzo wysokie. Wydawało się, że to produkt, z którego można spokojnie żyć. Natomiast wówczas „Remontowa” po raz pierwszy podpisała kontrakt na budowę promu z napędem LNG. To był czas, kiedy jeszcze o LNG mało kto mówił. Potem się okazało, że zdobycie tej wiedzy technologicznej pozwoliło „Remontowej” przetrwać, bo stała się liderem w tych technologiach w Europie. Wszyscy myśleliśmy: po co w to wchodzić, skoro jest tyle pieniędzy na rynku w innych produktach? Okazało się, że przyszła recesja, te produkty się skończyły, natomiast ci, którzy opanowali LNG, w jakiś sposób ciągnęli z tego profity. To była jego indywidualna decyzja, podjął ją sam, trochę wbrew najbliższym doradcom – powiedział dyrektor Forum Okrętowego.
Jak podkreślił popołudniowy Gość Dnia Radia Gdańsk, Piotr Soyka świetnie dogadywał się z ludźmi. – To chyba jedna z nielicznych stoczni prywatnych w Polsce, w której związki zawodowe były w pewien sposób partnerem właściciela stoczni. Piotr Soyka codziennie rozmawiał z szefami związków, wciągał ich we wspólne doprecyzowanie pewnych decyzji, bo wiedział, że pracownik w takiej spółce jest nieodzowny. Często organizował spotkania, na które zapraszał zwykłych pracowników, kierowników, żeby mogli na forum zgłaszać swoje pomysły. Były one przyjmowane, nigdy ich nie wyśmiewano. Cały czas starał się wciągać w to ludzi, bo wiedział, że tak skomplikowaną rzecz, jak zarządzanie stocznią, można zrobić tylko razem. Nie da się niczego nakazać czy zrobić siłą. Musi być zaufanie i współpraca. I to jest źródło jego sukcesu. Niewiele osób to rozumie, a pan Soyka rozumiał to bardzo dobrze – podsumował Karaśkiewicz.
(fot. KFP/Paweł Marcinko)