Nie będzie pięknego snu i kontynuacji romantycznej historii pisanej przez Jaguara w piłkarskim Pucharze Polski. Gdańszczanie zagrali zbyt bojaźliwie, do tego nie mięli argumentów przeciwko dużo lepszej piłkarsko Puszczy Niepołomice. Ostatecznie przegrali 1:4.
Gdański IV-ligowiec awansował na szczebel centralny „Pucharu Tysiąca drużyn” dzięki pokonaniu w regionalnej drabince Lipniczanki Lipnice, Gryfa Słupsk, Bałtyku Gdynia i Kaszubi Kościerzyna. Wielu powie, że nie mieliby tak łatwo, gdyby w finale zagrali z III-ligową Radunią. Ta, mimo że do finału awansowała, to w nim nie zagrała przez walkowera za wystawienie we wcześniejszych fazach nieuprawnionego zawodnika.
MARZYŁA SIĘ LEGIA
Przed spotkaniem z Puszczą namówiliśmy trenera Jaguara Marka Szutowicza do podzielenia się marzeniami o przeciwniku w kolejnej rundzie, gdyby jednak udało się sprawić ogromną niespodziankę. „Szuto” chciał najsilniejszego przeciwnika, Mistrza Polski, lub drużynę o zbliżonym potencjale.
Jak się jednak okazało, poza zasięgiem była już I-ligowa Puszcza – drużyna dostatecznie zmotywowana, przekonana o swojej wartości i dyktująca od początku warunki gry. Goście wykorzystali paraliż gospodarzy, ich brak doświadczenia i lęk, który dostrzegalny był nawet na trybunach stadionu przy Traugutta. Zaczęło się już w 16. minucie, potem były kontynuacje w 29. i 37., co znacznie obniżyło temperaturę wśród licznie zgromadzonych i przewektorowało tematy na wieczorny mecz Bayernu z Barceloną w Lidze Mistrzów.
ZROBILI „PRAWIE” WSZYSTKO
Gospodarzy nie należy winić za przegraną – tę można było zakładać i jej się spodziewać. To co trudno będzie gospodarzom wybaczyć to jednak niska wiara w możliwość sprawienia niespodzianki w pierwszej połowie, niezawiązanie w niej choćby dwóch, trzech akcji i wreszcie niewykorzystanie tej jednej, jedynej nadarzającej się w 27 minucie, kiedy fatalnie spudłował w sytuacji sam na sam Szymon Rychłowski.
Pewnie takiego pogromu by nie było, gdyby to Radunia zagrała przeciwko Puszczy. Pewnie też by go nie było, gdyby Jaguar mógł zagrać u siebie, a nie z powodu przepisów na obcym im Traugutta. Zresztą nie wypada też zakładać, że starcie z Jaguarem III-ligowiec ze Stężycy zakończyłby zwycięsko.
Na końcu zostaje jednak duma – sam fakt dostąpienia zaszczytu powalczenia z mocną drużyną, w pucharze dla najsilniejszych, stawia Jaguara w dobrym świetle i daje włodarzom klubu pokłady cennej wiary na kolejne lata rozwijania struktur szkolenia. Bo Jaguar to przede wszystkim zdolna młodzież, a dopiero potem osiągnięcia seniorskie. W klubie podkreślają to bardzo często.
POCIESZENIE I SATYSFAKCJA
Doprawdy żal byłoby gdańskiego kopciuszka gdyby skończyło się tym 0:4, ale nadeszła 82. minuta. Dośrodkowywał Jadanowski, huknął z dystansu Sawicki, a honorowy gol zamienił na trybunach gwarny śmiech politowania w brawa i entuzjastyczny doping w końcówce. Jaguar zrobił co do niego należało, na więcej nie starczyło umiejętności. – Trzy klasy różnicy to jest bardzo duża przepaść. Inne przygotowanie motoryczne, inna technika, lepiej byli poukładani taktycznie. Nie byliśmy przestraszeni, liczyliśmy na kontry – podsumował obrońca Jaguara Jacek Jadanowski.
Posłuchaj rozmowy z Jackiem Jadanowskim:
1/32 finału Pucharu Polski Jaguar Gdańsk – Puszcza Niepołomice 1:4 (Sawicki 84’ – Mikołajczyk 16’, Stefanik 29’, Tomalski 39’, Żytek 62’
Paweł Kątnik