Polskie uczelnie nie planują obniżenia opłat za studia niestacjonarne, choć wiele zajęć w I semestrze prowadzonych będzie w trybie zdalnym. Szkoły wyższe zapewniają, że wprowadziły konkretne wymogi i standardy dot. takiej formuły studiów. Samorządy studenckie występują do władz uczelni z prośbami o obniżenie czesnego, bo oferta, jaką mają z powodu koronawirusa jest inna niż przed pandemią. Czy uczelnie powinny postąpić inaczej i czy mogą spodziewać się pozwów? Gośćmi Iwony Wysockiej w audycji „Ludzie i Pieniądze” byli Artur Kiełbasiński, dziennikarz Radia Gdańsk i Stanisław Szultka, ekonomista z Uniwersytetu Gdańskiego.
– Każda sytuacja jest inna. Jeśli mówimy o studiach, gdzie prace laboratoryjne są ich istotą, to pretensje studentów wydają się zasadne. Pojawia się inne pytanie: czy obniżać czynsz, czy może przemodelować czas studiów? Z jednej strony uczelnie nie ponoszą części kosztów, ale inwestują w sprzęty i łącza internetowe, więc płacą za coś innego. Student musi zmienić podejście do tego, co się dzieje – mówił Artur Kiełbasiński.
– Czy uczelnie rzeczywiście ponoszą niższe koszty? W wielu przypadkach nie. Koszty są inne – związane z infrastrukturą IT, która wymagała przemodelowania. Obniżkę opłat może uzasadniać jakość nauczania – jeśli studenci mogą mieć jakieś roszczenia to takie, by zagwarantować dobrą jakość nauki – dodał Stanisław Szultka.