We wrześniu 1785 roku na Bałtyku szalał sztorm. Samotny żaglowiec generał Carlton, płynący ze Sztokholmu, walczył o przetrwanie. Jego załoga próbowała usunąć wodę stojąc przy pompach, kapitan wpłynął na wody Zatoki Gdańskiej, ale statek nie dopłynął do brzegu – zatonął na wysokości Dębek. Po latach z wraku wydobyto fragmenty przyrządów nawigacyjnych, marynarską odzież czy fragmenty zastawy kuchennej. Teraz można je oglądać na wystawie w spichlerzach na Ołowiance.
O sztormach, katastrofach morskich, historycznych wrakach i związanych z nimi historiach z dyrektorem Narodowego Muzeum Morskiego dr. Robertem Domżałem – rozmawiała Anna Rębas.
Jednym z wyłowionych zabytków z okrętu, którego historie opisaliśmy wyżej, jest nietypowy flet poprzeczny, który ponad 200 lat przeleżał na dnie morza. – Co chwilę pojawiają się bardzo ciekawe eksponaty. Chcieliśmy dać im głos. Dosłownie i w przenośni, bo na tym pięknym, zabytkowym flecie, dzięki naszym ekspertom, udało się zagrać piękne melodie – opowiadał dr Robert Domżał.
– Wiele eksponatów będzie prezentowanych po raz pierwszy. Niektóre trafiły do nas kilka miesięcy temu, więc są to eksponaty bardzo „świeże”. Wspomnieć trzeba chociażby bardzo ciekawe zabytki z wraku niemieckiego okrętu Steuben – dodawał dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego.
Na wystawie są też – lampa rufowa z Wilhelma Gustlofa czy marynarska odzież ze statku Generał Carlton z XVIII wieku. Wystawa będzie dostępna od piątku w spichlerzach na Ołowiance.