Koronarografia, to obecnie złoty standard w leczeniu zawału serca. Mamy w Polsce sieć ośrodków działających całodobowo, do których mogą trafić pacjenci nawet z małych miejscowości, mówił w Radiu Gdańsk dr n. med. Dariusz Ciećwierz, kardiolog inwazyjny z Klinicznego Centrum Kardiologii UCK w Gdańsku. Tłumaczył na czym polega badanie i jak pomaga się pacjentowi. – Ważny jest czas. Gdy pacjent dotrze do szpitala zbyt późno, jego serce może tego nie przeżyć. Nie znaczy to, że chory umrze. On będzie żył, ale jego serce będzie biło w 1/3 albo połowie dotychczasowej wydolności – mówił w rozmowie z Joanną Matuszewską.
Tłumaczył, że zawał serca zdarza się u 20-latków, u 30 latków dochodzi do niego dość często a u 40-50 latków to zjawisko powszechne. – Mamy w Polsce sieć ośrodków, które niosą całodobową pomoc. Taki ośrodek działa m.in w UCK, ale w regionie jest tez kilka innych. Te placówki przyjmują chorych także z covid. Kiedy taka osoba trafia np. do UCK, to mamy specjalną salę, przystosowaną do zabiegów u tych pacjentów. Chory jest zaopatrywany niezależnie do wykonanego badania na obecność koronawirusa. My go ratujemy, a w między czasie okazuje się, gdzie trafi po takim zabiegu – tłumaczył.
Fot. Joanna Matuszewska
W audycji lekarz wyjaśniał też mity związane z koronarografią i leczeniem choroby wieńcowej. Odniósł się m.in do chelatacji, którą wiele osób uważa za skuteczny sposób na oczyszczenie naczyń. – Wielu pacjentów traktuje naczynia wieńcowe jak domową hydraulikę i szuka środków, które działają na zasadzie preparatów czyszczących rury w kanalizacji. W przypadku blaszki miażdżycowej to tak nie działa- tłumaczył.
– Preparaty w trakcie chelatacji wiążą nadmiar jonów wapnia, ale elementów budowy blaszki jest wiele więcej. Badania w USA wykazały, że chelatacja nie jest skuteczna w tym przypadku. Te terapie płuczą nie naczynia, ale portfele pacjentów – mówił dr Ciećwierz.