Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców przedstawił premierowi Mateuszowi Morawieckiemu dziesięć postulatów, które mają być planem ratunkowym dla biznesu. Jednym z proponowanym rozwiązań jest wprowadzenie płacy minimalnej, uzależnionej od miejsca zamieszkania i lokalnych warunków ekonomicznych. Czy takie rozwiązanie byłoby dobre? Na ten temat w audycji „Ludzie i Pieniądze” Iwona Wysocka rozmawiała z Adamem Protasiukiem, wiceprezesem Regionalnej Izby Gospodarczej Pomorza, oraz Arturem Kiełbasińskim z Radia Gdańsk.
– Jest problem z poziomem wynagrodzeń w Polsce w stosunku do tego, jak się one kształtują chociażby w Unii Europejskiej. Sam pomysł, żeby regulować wzrost, bo my musimy cały czas walczyć o to, by wynagrodzenia w Polsce rosły poprzez ustalenie administracyjne płacy minimalnej, jest dobrym kierunkiem. Kłopot tylko taki, że to jedynie element problemu. Większym problemem jest to, że polski pracownik, z różnych wynikających uwarunkowań, jest wydajny o połowę mniej od pracownika zatrudnionego w innych krajach Unii Europejskiej czy Stanach Zjednoczonych. Bez pomysłu na podniesienie wydajności pracy pracownika nie rozwiążemy problemu wzrostu poziomu wynagrodzeń w Polsce – powiedział Adam Protasiuk.
– O wzroście wydajności powinni myśleć pracodawcy, więc tak naprawdę jest to apel do nich, by w inteligentny sposób inwestowali w narzędzia pracy i tym samym podnosili efektywność. Natomiast przechodząc do samego pomysłu, możemy i powinniśmy dyskutować o pewnych zróżnicowaniach na poziomie regionalnym, natomiast sprawa nie jest prosta. Jestem przeciwny, by różnicować na poziomie powiatów, dlatego że to jest zbyt daleko idące. Możemy dyskutować o województwach. Ale jest jeszcze jeden aspekt, który powinien być uwzględniony. Nie wiem, czy kryterium powinno być miejsce zamieszkania pracownika. Proszę sobie wyobrazić, że w Warszawie na budowie spotykają się pracownicy z Lublina, Białegostoku, Kielc. I co? Każdy ma dostawać inną płacę minimalną? To jest absurdalne. Tak to nie może wyglądać. Podejrzewam, że zdrowiej dla gospodarki, zasad i prawa pracy, powinno być tak, że liczy się miejsce wykonywania pracy, a nie miejsce pochodzenia – ocenił Artur Kiełbasiński.