Przemysław Trytko o meczach które nie były sprzedane, mieszkaniu u kolegi i niemieckim futbolu, który tłamsił

– Nigdy nie przyszedłem na trening pijany, albo nieprzygotowany, a potraktowano mnie fatalnie – mówi Przemysław Trytko wspominając rozstanie z Jagiellonią Białystok. W naszym cyklu Znajomi ze słyszenia były piłkarz Arki i reprezentacji młodzieżowych opowiada o słynnym na całą Polskę „ubieraniu choinki”, kontrowersjach, które towarzyszyły meczowi Arki z Zagłębiem Lubin w 2017 roku, a także podejściu jakie przed erą Roberta Lewandowskiego prezentowali Niemcy względem polskiego piłkarza.

Przygoda Trytki z niemieckim futbolem nie trwała długo, ale była burzliwa. Młody, gniewny chłopak z Opolszczyzny chciał udowodnić zachodniemu sąsiadowi, że przysłowiowy „Niemiec” nie będzie pluł mu w twarz. Na debiutancki i jak się później okazało jedyny mecz w Bundeslidze ubrał stare sfatygowane korki. W szatni nie pozwalał do siebie mówić „Polaczek”, ale o  różnicy klas i poziomów futbolu polskiego i niemieckiego, potrafi mówić bez ogródek na niekorzyść rodzimej piłki.

Spytaliśmy Trytkę o lata gry w Arce. O imprezy na Monte Cassino w Sopocie, dyskusyjny mecz z Zagłębiem dający Arce utrzymanie w Ekstraklasie w 2017 roku i o pieniądze w III-lidze, które powodują, że dziś 33-letni napastnik mieszka w Gdyni u Adama Dancha, korzystając z życzliwości obrońcy Arki. 

 

 

Paweł Kątnik i Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj