Gdy pod koniec sierpnia zamieniał 1. Ligę polską na turecką, wiele stało pod znakiem zapytania. Dziś były pomocnik Arki Gdynia wie, że był to strzał w dziesiątkę. W barwach Giresunspor gra, asystuje, strzela – i cieszy się z fotela lidera.
Posłuchaj rozmowy z Michałem Nalepą:
BIAŁO-ZIELONE ŚWIĘTA
Pięć asyst, jedna bramka i – przynajmniej do najbliższej środy – pozycja lidera tureckiej 1. Lig. W słonecznej przez większość roku Turcji ciężko o białe święta, ale jak się okazuje, te w nowych dla Michała Nalepy, biało-zielonych barwach również potrafią sprawiać radość.
− Dobrze się czuję w klubie, trener od początku na mnie stawia i ma do mnie zaufanie, za co bardzo mu dziękuję. Gram praktycznie wszystko, co mogę – mówi w rozmowie z Radiem Gdańsk były zawodnik gdyńskiej Arki.
Choć sezon zaczął od porażki, jego drużyna łącznie odniosła ich do tej pory zaledwie dwie, doliczając do tego pięć remisów i dziewięć zwycięstw. Suma 32 punktów po 16 spotkaniach w pełni wystarczyła, by wygodnie rozsiąść się w fotelu lidera.
PLANY PRÓBOWAŁ POKRZYŻOWAĆ KORONAWIRUS
…ale na niewiele się to zdało. − Koronawirusa zapamiętam tylko z tego, że na teście wyszedł mi pozytywny wynik – mówi Nalepa. Ten zawodnik ujrzał pod koniec listopada.
− Nic innego, złego mnie nie spotkało. Na szczęście, bo znam osoby, które miały związane z tym problemy. Ja czułem się normalnie, tak jak wcześniej i tak jak teraz. Musiałem tylko odbyć kwarantannę i straciłem trzy czy cztery mecze, to był jedyny minus – przyznaje pomocnik.
Wraz z Nalepą w Giresunspor koronawirusem zaraziło się dwóch innych zawodników.
ŚWIĘTA DALEKO, ALE W WESOŁYM GRONIE
Turcja, będąc krajem muzułmańskim, daleka jest od celebrowania tradycji świąt Bożego Narodzenia. Większe miasta, „zaczarowane” zachodnimi wpływami, lubią jednak w tym czasie zaprezentować swoje świąteczne oblicze.
− Tuż przed świętami miałem okazję być na meczu w Ankarze i faktycznie, na ulicach był wystrój świąteczny – przyznaje Michał Nalepa.
− Miasto, w którym przebywam nie jest jednak zbyt duże, więc jest tego mniej i nie da się poczuć świątecznego klimatu. Ale nie narzekam. Przyjechali do mnie rodzice i razem zadbaliśmy o to, żeby chociaż w domu ten klimat był jak najbardziej świąteczny. Myślę, że wyszło nam nie najgorzej – opowiada.
Jak jednak przyznaje, w tym roku święta trwały dla niego wyjątkowo krótko. − Pierwszy raz doświadczyłem czegoś takiego, że na spędzenie czasu z rodziną miałem tylko Wigilię. W pierwszy dzień świąt miałem już wylot na mecz. To dla mnie nowa sytuacja – przyznaje.
MIKOŁAJ OD ŚW. MIKOŁAJA
Te święta były dla Michała Nalepy wyjątkowe jeszcze – albo przede wszystkim – z jednego powodu. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem po raz drugi został tatą.
− Na początku nie wiedzieliśmy, gdzie moja narzeczona będzie rodziła. Gdy po raz pierwszy jedzie się na dłużej do Turcji, to ma się pewne obawy, związane między innymi z kwestiami kulturowymi – przyznaje zawodnik.
− Ostatecznie jednak urodziła tutaj, w Turcji i mogę powiedzieć, że jeden z moich synów urodził się w mieście Giresun. Jak powie chłopakom w szkole, gdzie się urodził, to długo pewnie będą zgadywać – żartuje.
Kolejny już Nalepa junior nie tylko miejsce urodzenia będzie miał w dokumentach wyjątkowe. Data urodzin i imię, jakie otrzymał również łączą się w oryginalną całość.
− Kiedy dowiedzieliśmy się, że to będzie chłopak, wymyśliłem sobie, że wszystkie nasze imiona będą zaczynały się na „m”. Jest Maksymilian, jest Michał, no i padło na Mikołaja. Było kilka innych propozycji, ale też ze względu na czas narodzin padło właśnie na Mikołaja – zdradza.
− Ciężko byłoby, żeby inny prezent świąteczny okazał się lepszy – podsumowuje.
„FAJNIE BYŁOBY ZROBIĆ AWANS”
Jeśli wszystko układa się znakomicie, a powodów do zmartwień brak, to czego jeszcze, w nowym roku, życzyłby sobie Michał Nalepa?
− Żeby dopisywało zdrowie i żeby nie było żadnej kontuzji, to na pierwszym miejscu – bo bez tego człowiek nie zrobi nic, odpowiada zdecydowanie.
− Na drugim miejscu jeszcze lepszej gry, bo jestem w stanie grać jeszcze lepiej, i lepszych statystyk. No i fajnie byłoby zrobić awans. Miałbym w swojej przygodzie z piłką kolejny awans, i to nie w Polsce, a w innym kraju. To na pewno byłoby miłe – podsumowuje.