Pierwsza część sagi zakończona, Młyński podpisał kontrakt z Wisłą. Co czeka go w najbliższych miesiącach?

Mateusz Młyński od lipca na pewno nie będzie już piłkarzem Arki. Pomocnik podpisał pięcioletni kontrakt z Wisłą Kraków. Jego przyszłość w najbliższych miesiącach nie jest jednak znana. W programie „Stan Futbolu” Jarosław Kołakowski sugerował, że Młyński może mieć problem z grą w Arce w najbliższej rundzie, jeżeli podpisze umowę z innym klubem. O odejściu Młyńskiego mówiło się od wielu miesięcy. Jeszcze w grudniu pytaliśmy o to ówczesnego trenera Arki Ireneusza Mamrota. Ten stwierdził, że gdynianie nie musieli „walczyć” o pozostanie skrzydłowego w klubie, bo zawodnik miał jeszcze ważny kontrakt. Można było jednak wyczuć, że sam piłkarz chciał odejść.

Młyński miał oferty pozostania w Arce. Te go jednak nie interesowały. Wiedział, że myślą o nim kluby z ekstraklasy, a od wielu tygodni otwarcie mówiło się o tym, że Wisła Kraków o niego walczy. Skrzydłowy od początku roku mógł podpisać kontrakt obowiązujący od lipca i tak też zrobił. Z „Białą Gwiazdą” związał się do 30 czerwca 2025 roku. Kluby na razie nie osiągnęły porozumienia. Arce zależy na zapewnieniu sobie zysku jeżeli Wisła sprzeda kiedyś Młyńskiego. Krakowski klub wie, że za skrzydłowego latem nie będzie musiał płacić.

CO DALEJ?

 
Na razie trudno powiedzieć, jaka będzie jego sytuacja w najbliższych miesiącach przed przenosinami. W programie „Stan Futbolu” Jarosław Kołakowski sugerował, że różnica między młodzieżowcami w Arce nie jest aż tak duża, by to „Młynek” musiał grać. Fakty są jednak takie, że w rundzie jesiennej to właśnie on wystąpił w 15 z 17 ligowych spotkań, 13 razy wychodząc w podstawowym składzie. Jasno pokazuje to, że na swojej pozycji był po prostu pierwszym wyborem. Dlaczego więc ta sytuacja miałaby się zmienić?

Nie jest tajemnicą, że chęć odejścia za darmo nie podoba się włodarzom klubu. – Mamy wychowanka, który dostał możliwość promocji w klubie, tutaj debiutował i grał w ekstraklasie, ale w pewnym sensie dąży do tego, by odejść za darmo po sezonie. Uważam, że to jest nie fair – mówił Kołakowski.

– Nie chcemy tego, by jego nogi były w Gdyni, a głowa w Krakowie – tłumaczył menadżer. Jeżeli więc Młyński zostanie na najbliższe miesiące w Trójmieście, może się okazać, że spotka go sytuacja podobna do tej, która spotkała w tym sezonie skrzydłowego Cracovii Mateusza Wdowiaka. Nie porozumiał się z klubem w sprawie kontraktu, więc o grze mógł zapomnieć. Na pytanie o to, czy taka sytuacja czeka Młyńskiego, Jarosław Kołakowski odpowiedział: „Mamy kilku młodzieżowców, jest u nas duża rywalizacja, zobaczymy.” Sugestia jest więc jasna.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj