Mijają dokładnie 203 lata od wydania w 1818 r. w Wielkiej Brytanii pierwszej powieści Mary Shelley „Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz”. Nie jest to książka z happy endem, ale na pewno z morałem.
Początkowo krytycy uważali, że Frankenstein został napisany przez mężczyznę (dzieło zostało wydane anonimowo, dopiero w 1823 r. Mary opublikowała nazwisko). Kiedy jednak odkryto, że autorką jest kobieta, tradycyjne uprzedzenia wobec kobiet intelektualistek spowodowały, że większość współczesnych recenzentów oceniała jej powieść głównie jako romans. Siła i wyobraźnia jej pisania została określona przez niektórych recenzentów z wątpliwym komplementem, że miała „męski umysł”. Dzięki Frankensteinowi Mary Shelley stała się czołową twórczynią powieści gotyckiej oraz prekursorką literatury fantastyczno-naukowej. Pisarz SF Brian Aldiss uważał „Frankensteina” za pierwszą powieść science-fiction lub przynajmniej zapowiedź tego gatunku.
ODRZUCENIE, STRACH I POTRZEBA BLISKOŚCI
Nie jest to prosty gatunek grozy, to przede wszystkim historia obracająca się wokół dylematu moralnego równania się człowieka z Bogiem-stwórcą, kwestią prawa stwórcy do decydowania o losach stworzonej przez siebie istoty oraz zasadniczego tematu: odrzucenia inności przez ludzi. Z Frankensteina można wyczytać, że nikt się nie rodzi potworem, dopiero odrzucenie dobrego serca i podłość ludzka oraz strach czynią z innych potwory. Nie jest to książka z happy endem, ale na pewno z morałem. To książka, która nadal jest aktualna poprzez postawienie trudnych pytań dotyczących człowieczeństwa.
Potwór stworzony przez naukowca, który chciał pokonać śmierć, zostaje przez niego porzucony. Wydaje się zbyt brzydki, więc dla Wiktora nieludzki. Mimo samotności potwór nie staje się zły, potrzebuje jedynie przyjaciela. Jest inteligentny, niestety ludzie się go boją. Jak odrzucenie, strach i próżność, a także brak odpowiedzialności za stworzenie odbiło się na potworze, doktorze Frankensteinie i jego bliskich? Jak w dobrym zrobiła się chęć niszczenia? Najlepiej doczytajcie sami.
GENEZA
Autorka napisała swoją powieść zainspirowana odkryciami naukowymi epoki, w której żyła. Były to odkrycia m.in. Giovanniego Aldiniego. Jak możemy się dowiedzieć ze wstępu autorki do książki – sama koncepcja zrodziła się w willi Diodati nad Jeziorem Genewskim 16 czerwca 1816 podczas spotkania towarzyskiego Shelley’ów z lordem Byronem i Johnem Polidori. Towarzystwo spędzało czas w domu, m.in. racząc się opowieściami grozy, bo lato roku 1816 było wyjątkowo deszczowe i chłodne (w rezultacie potężnej erupcji wulkanu Tambora na wyspie Sumbawa w Indonezji).
Początkowo „Frankenstein” był krótką historią na potrzeby umilenia czasu w towarzystwie, po dwóch latach pracy powstała z niego powieść.
FRANKENSTEIN A SPRAWA POLSKA
W artykule „Afery śląskich grabarzy” Marcina Dziedzica, i Gabrieli Połutrenko można przeczytać, że istnieją pewne przypuszczenia, co do związku dzieła Mary Shelley z niemiecką miejscowością Frankenstein (obecnie Ząbkowice Śląskie) na Dolnym Śląsku i aferą grabarzy z 1606 roku, która mogła wpłynąć inspirująco na pisarkę. Mogłoby to wyjaśnić etymologię tytułu i analogię z nazwą miejscowości. Współcześnie w Ząbkowicach Śląskich organizowany jest festiwal grozy i horroru pod nazwą „Weekend z Frankensteinem”.
Mary, podróżując ze swym kochankiem, widziała ruiny zamku Frankenstein, gdzie według legendy pewien alchemik eksperymentował w celu przywrócenia zmarłych do życia.
MARY SHELLEY
Pisząc swoje „opus magnum” Mary miała 18 lat. Życie pisarki nie było usłane różami. Można by rzec, że mogłoby posłużyć za materiał do napisania kolejnej powieści grozy. 10 września 1979 roku, 10 dni po urodzeniu Mary, zmarła jej matka.
Swój talent do pisania być może odziedziczyła po rodzicach, którzy także byli związani z literaturą. Jej matka Mary Wollstonecraft była pionierką literatury feministycznej (autorka „Wołania o prawa kobiet”), a ojciec William Godwin filozofem i pisarzem oraz autorem pierwszej powieści kryminalnej.
Macochą Mary w 1801 roku została Mary-Jane Clairmont. Niestety nie połączyła ich przyjaźń, a uczucie wręcz przeciwne. Macocha była zazdrosna o matkę Shelley. Jak dowiadujemy się z książki „Buntowniczki. Niezwykłe życie Mary Wollstonecraft i jej córki Mary Shelley” – Przez całe życie Shelley czytała książki matki, znała całe fragmenty na pamięć. Na ścianie domu, w którym spędziła dzieciństwo, wisiał ogromny portret Wollstonecraft. Dziewczynka wpatrywała się w niego godzinami, porównując się do matki w nadziei, że znajdzie jakieś podobieństwo. Chciała być taka jak ona albo przynajmniej stać się idealną córką.
W domu rodzinnym poznała Percy Bysshe Shelley’go – przyszłego męża, choć ten był jeszcze w związku małżeńskim. Po wielu spotkaniach i rozmowach para zakochała się w sobie, a Percy porzucił żonę i wyjechał z kochanką.
Ich życie nie było usłane różami. Mieli wiele długów, ojciec Mary ją wydziedziczył. Największy wpływ na jej stan psychiczny miało urodzenie wcześniaka w 1815 roku. Dziewczynka przeżyła jedynie 12 dni. Odbiło się to piętnem na całym życiu pisarki. Dopiero w 1816 roku urodziła syna Williama. Niestety tego samego roku dotarły do Shelley tragiczne wiadomości. Jej siostra Fanny popełniła samobójstwo, podobnie jak kilka miesięcy później żona jej kochanka. Ta ostatnia śmierć pozwoliła na sformalizowanie małżeństwa pary.
W 1817 roku Mary ukończyła powieść „Frankenstein” (wydano ją rok później), a także urodziła kolejną córkę. Przyszłe lata natchnęły Shelley pomysłami na kolejne książki, jednak nie zyskały one takiej sławy jak pierwsza powieść. Spod jej pióra wyszły m.in.: „Historia sześciotygodniowej podróży”, „Matylda” czy „Valperga”.
Niestety kolejne lata to także kolejne tragiczne wydarzenia w życiu pisarki. W 1818 roku zmarła jej córka, a w czerwcu 1819 – syn William. W listopadzie 1819 roku urodziła zdrowego chłopca, jednak jej psychika pogrążona została w depresji. Jej miłość z Percym przeżyła kryzys, gdy ten zakochał się w jej siostrze Claire. W czerwcu 1822 roku Mary niemal umarła, gdy poroniła, a w lipcu tego roku Percy utonął. Shelley umarła w wieku 54 lat 1 lutego 1851 roku, już w stanie śpiączki. Mary Shelley zmarła na raka mózgu.
CZĘSTY BŁĄD
Wiele osób często myli potwora i jego stwórcę, właśnie potworowi nadając imię Frankenstein. Naukowiec, który ożywił stwora, nosił imię Wiktor Frankenstein. Potwór jest w książce bezimienny.
Powieść doczekała się wielu przeróbek i adaptacji filmowych, których większość zniekształcała czy spłycała pierwowzór. Pierwsza ekranizacja powstała w 1910 roku. Do najsłynniejszych zalicza się tę z 1931 i 1935, a jedna z najbardziej udanych i wiernych oryginałowi, choć i tak różniąca się od oryginału, to ta z 1994 roku.
Anna Polcyn-Czaplewska