Kasperkiewicz pogrążył Arkę, Górnik bawił się z obrońcami. Druga z rzędu porażka gdynian, kolejna w bardzo złym stylu

Nieudolne zachowanie Kasperkiewicza i bezradność zarówno w ataku, jak i obronie – to główne przyczyny porażki Arki z Górnikem Łęczna w Fortuna 1.lidze. Stoper żółto-niebieskich nieodpowiedzialnie sfaulował osłabiając zespół, a pozostałe wydarzenia na boisku tylko dopełniły obrazu całości. Arka przegrała z Górnikiem Łęczna 0:2.

 
Po cztery zmiany wykonały oba zespoły w składach względem pucharowego starcia, w którym mierzyły się przed niespełna miesiącem. Arka zagrała z Kajzerem w bramce, który jest pierwszym wyborem na ligę, w zestawieniu obrony kontuzjowanego Marcjanika zastąpił Memić, a na prawej stronie pojawił się zaledwie 17-letni Kacper Skóra. Górnik postawił od pierwszej minuty m.in. na skrzydłowych – Krykuna i Maka, którzy nie grali od początku w lutym.

MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI

Żółto-niebiescy zaczęli dobrze, kilka śmiałych ataków zdradzało ofensywne usposobienie, ale też brak pomysłu jak przekuć go w efekty. A to młody Skóra szarpnął dobrze prawą stroną, jednak bez dobrego wykończenia, a to Danch postanowił przewracać się w polu karnym zamiast szukać strzału na bramkę po prostopadłym podaniu Aleman. Mimo dobrych chęci, za każdym razem brakowało puenty. Goście szans upatrywali w kontratakach z prawej flanki gdzie operował Krykun, i pewnie oni także mogliby cieszyć się z prowadzenia, jednak nie potrafili wykorzystać chaosu w obronie Arki, dlatego po pierwszej połowie remis z nieznacznym wskazaniem na gospodarzy z Gdyni.

CO Z OFENSYWĄ

Problemem Arki w ostatnich tygodniach było zdobywanie bramek. Poza pucharowym meczem z Puszczą, gdzie udało się aż 5 razy wpakować piłkę do sieci, w lidze było to odpowiednio 0, 1, 1, 0, wliczając dwa ostatnie mecze poprzedniej rundy. Lekiem na te problemymiało być przesunięcie Żebrowskiego do ataku, oraz wypożyczenie z Legii Macieja Rosołka, jednak obaj przeciwko Łęcznej wypadli wybitnie słabo, nie stwarzając żadnych zagrożeń przez większość meczu.

BEZMYŚLNOŚĆ KASPERKIEWICZA

Nie minęło pięć minut drugiej połowy, a już pod prysznic zdążył udać się Arkadiusz Kasperkiewicz. W pojedynku główkowym bezmyślnie trącił rywala łokciem, zupełnie jakby zapomniał, że ma już na koncie ostrzeżenie i każde kolejne problematyczne zagrania zakończy się wyrzuceniem z boiska. Co gorsza to kolejne takie zachowanie Kasperkiewicza – wcześniejsze przydarzyło mu się w lutowym sparingu przed rundą wiosenną przeciwko Olimpii Elbląg. Podczas gierki testowej gorącą głowę można jeszcze jakoś wybaczyć. W grze o punkty trudno ją zrozumieć, jest ona brakiem solidarności z kolegami, niweczeniem ich wysiłku, a przecież do momentu otrzymania czerwonej kartki, Arka nie była zespołem gorszym, wynik był otwarty. Chwilę później jednak podopieczni Kamila Kieresia mądrze wykorzystali swoją przewagę. Najpierw Michał Mak dał im prowadzenie, później Śpiączka obnażył obronę Arki, dokładając drugiego gola, a i kolejne mogły paść po kontratakach w ciągu kolejnych minut.

AMBICJI NIE BRAKOWAŁO, ALE TO ZA MAŁO

Arce należy oddać, że próbowała, nie poddała się, ale nic poza ambicją w sobotę nie udało się osiągnąć. Próbujący presować rywala i odbierać piłkę Aleman bezradnie rozkładał ręce z irytacji, młody Skóra przegrywał pojedynki wskutek braku przygotowania fizycznego, a Mateusz Żebrowski w niczym nie przypominał gracza, który jesienią zdobywał gole. Może należy zastanowić się nad sensem ustawiania go na pozycji nr 9? Może warto wrócić do tego co działało, czyli jego gry na skrzydle? Na razie zamiast cieszynek byłego piłkarza KKS-u Kalisz, mamy spektakularne pudła, jak to z ostatniej minuty, kiedy nieatakowany nie trafił do bramki z kilku metrów.

Podobnych pytań i dylematów jest więcej, ale ten podstawowy mówi o sześciu straconych golach i żadnym zdobytym, oraz zerowej zdobyczy punktowej w dwóc kolejnych meczach. Peleton chętny do znalezienia się w ucieczce z metą w Ekstraklasie robi się coraz większy, a Arka odgrywa w nim coraz mniejsze znaczenie, co na ten czas powinno być głównym zmartwieniem Marca i jego podopiecznych. Strata do prowadzącego Bruk-Betu wynosi już 15 punktów, a do drugiego Górnika Łęczna zwiększyła się do 9-ciu oczek. 
20. kolejka Fortuna 1.ligi: Arka Gdynia – Górnik Łęczna 0:2 (0:0)

Bramki: Michał Mak 53’, Śpiączka 68’

Arka: Kajzer – Kasperkiewicz, Memić, Valcarce – Skóra, Sasin, Danch, Marcus – Aleman – Żebrowski, Rosołek.

Górnik: Gostomski – Orłowski, Baranowski, Midzierski, Leandro – Krykun, Stromecki, Kalinkowski, Mak – Struski, Wojciechowski

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj