28 minut Rafała Pietrzaka to najnowszy i jedyny ostatnio dorobek piłkarzy Lechii na rzecz seniorskiej reprezentacji Polski. Poza tym półgodzinnym epizodem z października 2020 roku, zawodnicy 4. drużyny Ekstraklasy nie są w stanie przebić się do kadry narodowej. Komu do niej najbliżej i kiedy się nominacji spodziewać?
Czerwiec 2015 roku. Selekcjonerem jest Adam Nawałka, poszukujący wykonawców misji awansu na przyszłoroczne Euro 2016. W gronie powołanych przez niego zawodników, obok gwiazd pokroju Lewandowskiego, Szczęsnego i Krychowiaka, jest miejsce dla trzech Lechistów: Rafała Janickiego, Sebastiana Mili i Ariela Borysiuka. Dwaj pierwsi pojawiali się zresztą na zgrupowaniach regularnie przy czym warto zauważyć, że czasy prime’u Mili przypadały na rok wcześniej i gole przeciwko Niemcom i Gruzinom. W przypadku tego trzeciego, Borysiuka tamto czerwcowe powołanie było pierwszym po ponad dwuletniej przerwie. Panowanie Nawałki było zresztą złotym okresem biało-zielonej ery reprezentacyjnej. Uznanie znajdowali przecież Grzegorz Wojtkowiak, Rafał Wolski, a w okresie przed Mundialem w Rosji, jokerem kadry był Sławomir Peszko.
O tym, jak dobre to były czasy w skali całej historii Lechii niech świadczy gol Wolskiego – uzyskany przeciwko Armenii, stał się pierwszym w klubowej historii po 68-letniej posusze (gole Sebastiana Mili z 2014 roku przypadły na okres jego gry w Śląsku Wrocław).
ZAGRANICZNI Z POWOŁANIAMI
Ostatnim regularnie powoływanym do pierwszej kadry zawodnikiem z Gdańska był Sławomir Peszko. Swoimi 10-ma minutami przeciwko Japonii zapisał kolejny rozdział lechijnej historii jako jedyny piłkarz klubu, który zagrał na Mundialu. Później w swoich kadrach brylowali już tylko zagraniczni Lechiści. Kristers Tobers w poprzednim roku zagrał nawet trzy mecze dla Łotwy w ciągu tygodnia, a słowacka ekipa Kuciak-Mihalik-Haraslin uzbierała łącznie 31 występów w narodowych barwach.
Co więc jest nie tak, że w naszej kadrze brakuje miejsca dla Lechistów? Czy polska reprezentacja jest za silna, by przyjąć ligowców z Gdańska, mimo że zbliżone poziomem kadry południowego sąsiada czynią to regularnie? A może to polscy zawodnicy są znacznie słabsi od tych zagranicznych? To drugie też nie, na murawie nie widać dysproporcji na linii Polacy-zagraniczni w Lechii.
PIETRZAK PRZETARŁ SZLAK
Złudzeń co do swoich szans nie ma Rafał Pietrzak – ostatni z Lechistów, którzy dostąpili zaszczytu zagrania w kadrze. To było za Jerzego Brzęczka w ostatnim kwartale 2020 roku. O okolicznościach tego powołania w naszym cyklu Znajomi ze słyszenia, opowiadał sam zainteresowany: – Dostałem telefon od selekcjonera, bo była konieczność dowołania dwóch zawodników. Długo się nie zastanawiałem, pojechałem do klubu po buty do grania i stawiłem się na reprezentacji. Samo powołanie do pierwszej kadry było czymś wyjątkowym – opowiada Rafał Pietrzak. Poziom, który tam zastał, w opinii Pietrzaka nie należał do tych ponad jego siły. – Nie miałem czegoś takiego, że gdy wszedłem do „dziadka”, to już z niego nie wychodziłem. Owszem jest duży poziom, ale jeśli chodzi o treningi, to dostosowałem się do tego co prezentują kadrowicze – przekonywał. Czy zatem myśli jeszcze o kadrze? Gdy pytaliśmy go na świeżo po odbyciu tamtego zgrupowania, mówił bez złudzeń: – Gdybym był bardzo potrzebny, to zagrałbym także w innych meczach. Trener nie musiałby szukać prawonożnych zawodników na lewej obronie i ja bym dostał tę szansę. Jeśli dostanę jeszcze powołanie, to będę ucieszony. Ale szczerze? W Belgii kiedy grałem w Mouscron wyglądałem dobrze, znajdowałem się w jedenastkach kolejki, a powołań nie było i trochę się tym przejmowałem. Teraz mam czystą głowę i skupiam się na tym, na co mam wpływ. Jeśli w klubie będę wyglądał dobrze, to te powołania przyjdą – wierzy Pietrzak. W pierwszych powołaniach Paulo Sousy, mimo wielu zaskoczeń i nominacji dla piłkarzy z Ekstraklasy, Rafała jednak zabrakło. Były za to dużo mniej oczywiste kandydatury, dlatego droga do reprezentacji zdaje się być otwarta, choć dla 29-latka to ostatni dzwonek, by się w niej znaleźć.
BIEGAŃSKI WIELKĄ NADZIEJĄ
Przebojem wdarł się do Ekstraklasy, szybko stał się czołowym zawodnikiem Lechii, a w opiniotwórczych magazynach sportowych rozbierających naszą ligę na czynniki pierwsze, co kolejkę znajduje się w wąskim gronie wyróżnionych najlepszych piłkarzy na pozycji numer „6”. Pierwszy krok w kierunku kadry już za Biegańskim – powołanie do reprezentacji U-21 Macieja Stolarczyka. 18-latek będzie najmłodszym przedstawicielem tej kadry, co jednak nie szokuje, bo zbiegło się z odwołaniem eliminacji ME U-19 w której Biegański z pewnością by grał. I z jednej strony znajdą się sceptycy mówiący o zaprzestaniu pompowania balonika i daniu chłopakowi przestrzeni do rozwoju. Z drugiej jednak okoliczności świadczące za powołaniem do pierwszej kadry są nader sprzyjające – skoro Sousa z jakiegoś powodu postawił na wielu debiutantów i jest wśród nich 17-letni Kacper Kozłowski z Pogoni Szczecin, to i z lekką nieśmiałością można założyć, że w niedalekiej przyszłości drzwi do pierwszej reprezentacji otworzą się przed Biegańskim. Kiedy? Oby nie za szybko – mówi nam w prywatnej rozmowie były członek sztabu reprezentacji Polski, prosząc jednocześnie, by z nazwiska nie cytować. – My w Polsce non stop mamy tendencję do przesadzania i wyolbrzymiania. Dwa dobre mecze w Ekstraklasie i już chcemy powoływać do kadry? To nieporozumienie – dodaje nasz rozmówca. Nie zmienia to jednak faktu: Biegański ma niesamowicie sprzyjający PR i nieposzlakowaną opinię wśród obserwatorów polskiej piłki. O piłkarzu jako o najlepszym transferze Lechii ostatnich lat powiedział na naszej antenie ex-reprezentant Grzegorz Wojtkowiak.
JESZCZE NIE TERAZ
Kiedy zatem doczekamy się powołań do seniorskiej kadry Polski Lechistów? Ryzykiem byłoby powiedzieć, że w tym roku, ale Sousa wciąż poszukuje, czego dowodem zaskakujący występ Michała Helika przeciwko Węgrom, oraz chętne skłanianie się ku polskiej Ekstraklasie – awaryjne powołanie dla bramkarza Cracovii Karola Niemczyckiego, czy zaskakująca nominacja dla Kacpra Kozłowskiego z Pogoni Szczecin. Wszystko zależy więc od samego Biegańskiego. Na razie piłkarz chce jeść małą łyżeczką – celuje w pierwszego gola w Ekstraklasie, wcześniej odhaczył marzenie o debiucie w Ekstraklasie, zaufał mu także selekcjoner Stolarczyk w towarzyskiej grze przeciwko Arabii Saudyjskiej. Większe wyzwania mogą pojawić się równie szybko, jak zmiana tyskiego adresu na ten gdański.
Paweł Kątnik