Rekordziści oddają osocze nawet dziesięciokrotnie, ale wciąż go brakuje. Potrzeby są kilka razy większe

Nawet dziesięć razy oddają osocze rekordziści-ozdrowieńcy po koronawirusie, którzy stawiają się w Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Słupsku. Mimo to preparatu pomagającego najciężej chorym wciąż jest za mało.

Pan Maciej sam dotkliwie odczuł skutki zakażenia, ale osocze oddaje już siódmy raz. – Ciężko przechodziłem zakażenie koronawirusem, sześć dni prawie nieprzytomny, ale na szczęście w domu. Jestem krwiodawcą, więc wiedziałem, że warto oddać osocze. Oddałem raz, drugi i trzeci, a teraz trochę straciłem rachubę. Jak będzie można, to oddam kolejne siedem razy, bo wiem, że pomagam potrzebującym – mówi mieszkaniec gminy Słupsk.

Małgorzata Gradziuk z Centrum Krwiodawstwa w Słupsku podkreśla, że liczba przeciwciał i możliwość oddawania osocza przez ozdrowieńców to sprawa bardzo indywidualna. – Są osoby, które przechodziły zakażenie niemal bezobjawowo i mają dużą liczbę przeciwciał, a są osoby, które ciężko chorowały i mają mało. To są bardzo indywidualne kwestie, trudne do zweryfikowania bez badań. Rekordziści oddają osocze ozdrowieńca co tydzień i mamy osoby, które zrobiły to już dziesięć razy – wyjaśnia Gradziuk.

Średnio dziennie w Słupsku osocze oddaje zaledwie kilka osób. Potrzeby są jednak kilka razy większe – co najmniej dwadzieścia jednostek dziennie.

Posłuchaj materiału naszego reportera:


Przemysław Woś/am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj