Z Facebooka wyciekły dane ponad pół miliarda użytkowników z całego świata, wśród nich prawie trzech milionów Polaków. Dotyczyły one również unijnych komisarzy czy firm. Czego można się obawiać? M.in. nad tym zastanawiała się Iwona Wysocka wraz z Markiem Krzykowskim, byłym prezes International Paper, menadżerem AK Construction oraz Szczepanem Sakowiczem, dyrektorem gdańskiego oddziału Kainos.
Zgodnie z doniesieniami, wiadomości krążą obecnie na hakerskich forach.
– Myślę, że te informacje nie są aż tak kluczowe. Dobrze, że nie wyciekły hasła. Wydaje mi się, że niewiele można zrobić w tym temacie. To nauczka, by nie podawać naszych danych i zrobić sobie odpowiedni rachunek sumienia, czyli gdzie i co podawaliśmy, na jakich portalach. Odkąd mamy RODO, możemy z łatwością poprosić o usunięcie tych informacji – uspokoił Szczepan Sakowicz.
– Podzieliłbym całość na dwie grupy. Pierwsza to przedsiębiorstwa. Uważam, że tutaj nie ma dużego zagrożenia, ponieważ niektóre z danych, w tym adres czy e-mail często i tak są publikowane. Inne dokumenty koncerny raczej zabezpieczają. Druga grupa to osoby fizyczne. Myślę, że jesteśmy bezbronni. Mamy duże zaufanie do całej sfery internetowej, wydaje nam się, że to, co podamy, trafi tylko do odpowiednich osób. Nie jest to prawdą i jest to niebezpieczne – dodał Marek Krzykowski.