Dwie interwencje na gdańskim lotnisku. Sprowokowali je autorka nieśmiesznego żartu i pijany mężczyzna

Dwie interwencje w majowy weekend przeprowadziła na gdańskim lotnisku straż graniczna. Ukrainka zgłosiła bombę w swoim bagażu, a pijany Polak próbował dostać się na pokład samolotu, mimo że wcześniej obsługa zdecydowała, że go nie wpuści.

Mężczyzna miał polecieć do Szwecji. W trakcie kontroli kart pokładowych pracownik obsługi zdecydował, że pasażer nie zostanie dopuszczony do lotu. Powodem była nietrzeźwość mężczyzny i utrudniony kontakt z nim. Jednak 34-latek zlekceważył zakaz i ruszył w kierunku płyty lotniska. Wtedy wezwano strażników granicznych. Mieszkaniec województwa pomorskiego został zatrzymany – jak się okazało, miał prawie 2,5 promila alkoholu w organizmie.

TWIERDZIŁA, ŻE MA BOMBĘ W BAGAŻU

Następnego dnia funkcjonariusze interweniowali wobec czterdziestoletniej kobiety, która zamierzała polecieć do Kijowa. W trakcie odprawy bagażowej obywatelka Ukrainy powiedziała, że w swoim bagażu ma bombę. Pirotechnicy straży granicznej szczegółowo sprawdzili rzeczy podróżnej i nie znaleźli niczego niebezpiecznego. Czterdziestolatka przyznała, że chciała zrobić żart. – Dostała 500 złotych mandatu i nie została wpuszczona na pokład samolotu – poinformował komandor podporucznik Andrzej Juźwiak z Morskiego Oddziału Straży Granicznej.


Grzegorz Armatowski/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj