Mnóstwo chętnych przyszło w sobotę i niedzielę na róg ulic Kamienna Grobla i Toruńska w celu podpisania petycji do radnych miasta Gdańska w obronie pobliskich drzew, właśnie przy ul. Toruńskiej. Nie przeszkodziły nawet opady deszczu.
Pod koniec marca tego roku w tej części miasta na drzewach pojawiły się plakaty. Ich autorzy, aktywiści, sprzeciwiają się planowanej wycince. Wieloletnie topole i lipy stoją na terenie miejskim. Działka jednak przeznaczona jest pod zabudowę komercyjną w ramach rewitalizacji Dolnego Miasta. Także mieszkańcy nie zgadzają się na ich ścięcie.
Inwestycja jest realizowana w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Ma tam powstać współczesny ciąg budynków, inspirowanych historycznym zespołem kamienic z przełomu XIX i XX wieku. Dla mieszkańców ma być przygotowany ogród deszczowy, choć jego wygląd nie jest jeszcze znany.
Drzewa można uratować, ponieważ rewitalizacja dopiero ma się rozpocząć. Inwestycja ma potrwać do 2024 roku.
TREŚĆ PETYCJI
Zwracamy się do Pani Radnej/Pana Radnego z osobna jak i do wszystkich Państwa razem, z prośbą o działania i pomoc w sprawie niezwykle palącej i ważnej dla nas, mieszkańców Dolnego Miasta jak i w szerszym spojrzeniu na rozwój całego Gdańska.
Jesteśmy bardzo zawiedzeni sytuacją, która dzieje się na naszych oczach.
W 2018 roku władze miasta ujawniły mieszkańcom swoje plany w sprawie „rozwoju” Dolnego Miasta w ramach projektu PPP, dotyczące sprzedaży działek miejskich na terenie naszej dzielnicy.
Już wtedy byliśmy poruszeni i zbulwersowani, że władze miasta Gdańska planują sprzedaż działek, które od dziesięcioleci służyły mieszkańcom do rekreacji, działań kulturalnych i sąsiedzkim projektom.
Powstała wtedy petycja mieszkańców, której kopię przekazaliśmy ówczesnemu Prezydentowi Gdańska – ś.p. Pawłowi Adamowiczowi – niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Odetchnęliśmy z ulgą, kiedy dotarła do nas informacja o odstąpieniu od umowy PPP dewelopera DORACO. Nie spodziewaliśmy się, że następny deweloper nie będzie prowadził z nami rzetelnych konsultacji. Oczekiwaliśmy, że będziemy mieli możliwość wyczerpującego wypowiedzenia się w kwestiach dla nas kluczowych. Konsultacje jednak nie odbyły się w formie powszechnie dostępnej, większość mieszkańców wcale nie miała o nich wiedzy ani możliwości wypowiedzenia się. Z naszej perspektywy były pozorowane.
Uważamy, że działania takie stoją w sprzeczności z założeniami zarówno rewitalizacyjnymi, jak i partnerstwa publiczno-prywatnego. Słowo „partnerstwo” w naszej ocenie jest zdecydowanie nadużyte, jeżeli my – mieszkańcy – zostaliśmy całkowicie pominięci.
Władze miasta Gdańska zdecydowały się przekazać deweloperowi teren istniejących siedmiu boisk sportowych w czterech lokalizacjach – wszystkich w dzielnicy poza boiskiem na terenie szkoły (w ramach PPP ma być wyremontowane), które, z powodu potrzeb szkolnych, nie będzie ogólnodostępne dla mieszkańców. W sytuacji, kiedy władze wraz z deweloperem planują podwojenie liczby zamieszkujących dzielnicę – miejsca tego typu są podwójnie ważne, niezbędne i zgodne z konieczną polityką zrównoważonego rozwoju, którą w wypowiedziach szczycą się władze miasta.
Rewitalizacja danego terenu nie polega na odbieraniu mieszkańcom możliwości uprawiania sportu na świeżym powietrzu, zarówno tym najmłodszym, jak i dorosłym.
Drugim ważnym problemem jest unicestwienie terenów zielonych w mieście. Gdańsk szczyci się dążeniem do grona miast europejskich „najlepszych do życia”. A do tego konieczna jest zieleń w mieście. Taki Paryż dąży do tego, aby terenów zielonych w mieście było 50 proc. Wyznaczył sobie takie cele. Takie są trendy w dzisiejszych czasach i taką politykę prowadzą najsilniejsze państwa Europy. A co robi Gdańsk? Gdańsk prowadzi politykę masowych wycinek drzew w przestrzeni miasta, co ma również miejsce w planie PPP na Dolnym Mieście. To jest niczym niewytłumaczalne barbarzyństwo na tkance miejskiej.
Park przy ulicy Toruńskiej między ul. Jałmużniczą a ul. Kamiennej Grobli jest takim przykładem – tylko w tym jednym miejscu 22 duże, ponad sześćdziesięcioletnie, zdrowe, piękne drzewa mają paść ofiarą dla kolejnego betonowego molocha z apartamentami, a w zamian deweloper posieje trawę nad fragmentem hali garażowej, tworząc tzw. park kieszonkowy. Przecież parki kieszonkowe zostały wymyślone dlatego, ponieważ aktualny stan zabudowy miejskiej nie umożliwia niczego innego. Nie zostały wymyślone po to, aby prawdziwy park z ponad trzydziestoma wielkimi drzewami został zamieniony na taką kieszonkową namiastkę zieleni. Gdzie tu logika?
Park ten służył mieszkańcom do wielu działań. Odbywały się tu spektakle w ramach Festiwalu Szekspirowskiego, spektakle w ramach Festiwalu Teatrów Ulicznych FETA, koncerty, działania artystyczne przez Centrum Sztuki Współczesnej ŁAŹNIA, pikniki sąsiedzkie.
Pomimo braku ławek ludzie kochają to miejsce. Mogłoby ono spełniać rolę łączenia pokoleń sąsiadów. Gdyby postawić ławki, stoliki szachowe, mały plac zabaw, każdy znalazłby tam swoje miejsce – turysta również. Miejsce kultury, wypoczynku i zawiązywania więzi społecznych. To serce dzielnicy. Drzewa już są, cała działka jest zielona od dziesięcioleci. Można zrobić kilka klombów sąsiedzkich. To taki nasz swego rodzaju punkt zbieżny dzielnicy – centralny.
Kolejną ważną sprawą jest komunikacja. Już teraz jeden pas ruchu ulicy Łąkowej został parkingiem dla mieszkańców. Parking strzeżony przy ulicy Kurzej 1 będzie zlikwidowany – to kolejne dziesiątki samochodów, które gdzieś w dzielnicy będą musiały znaleźć miejsce. Samochody, którymi będą poruszali się mieszkańcy nowych siedmiuset dwudziestu apartamentów, oprócz miejsc w halach garażowych, będą również poruszać się po tych samych drogach. Z dzielnicy można wyjechać trzema jednopasmowymi drogami. Już teraz w godzinach szczytu pojawiają się korki, a przy podwojonej liczbie samochodów dzielnica będzie stała. O to również pytaliśmy inwestora – otrzymaliśmy odpowiedź, że „korki są wszędzie”. Czy to jest plan miasta stworzony dla mieszkańców i dla dobrego rozwoju Gdańska?
Następnym problemem jest niefrasobliwość zarówno władz, jak i inwestora. Wraz z budową hal garażowych i dla ich eksploatacji konieczne jest obniżenie poziomu wód gruntowych – co grozi katastrofą zabytkowym kamienicom. Palowanie pod fundamentami, odkryte, ulegnie korozji, a tym samym kamienice będą osiadać i pękać bez podparcia. Staną się niebezpieczne dla mieszkańców, tak jak pamiętamy problem z kościołem Świętego Mikołaja z tym wyjątkiem, że tutaj trzeba będzie ewakuować ludzi z ich domów. Warto przemyśleć i zbadać to zagrożenie przed ewentualnym rozpoczęciem inwestycji. Tu nasuwa się pytanie: czy Miasto Gdańsk, wydając pozwolenie na takie działania, przyjmuje na siebie odpowiedzialność za szkody w naszych zabytkowych budynkach?
Wiele z naszych kamienic ma nową elewację, zabytkowa dzielnica pięknieje, ale mamy wrażenie, że tylko po to, aby za chwilę zrujnowane zostały wszystkie zabytki tego miejsca. Pamiętajmy, że Dolne Miasto to miejsce, które przetrwało zawirowania wojenne, jest autentyczne (a nie odbudowywane po wojnie), z wspaniałym zielonym potencjałem – trzeba je chronić.
Prosimy Panią Radną, Pana Radnego o działania dążące do zatrzymania aktualnego procesu PPP na Dolnym Mieście, wyegzekwowanie prawdziwych konsultacji władz miasta i inwestora z mieszkańcami. Chcemy być informowani o projektach, chcemy jawności umów, jeżeli mają mieć wpływ na nasze życie i otoczenie. Chcemy zmian w planach zagospodarowania, które nie będą przestarzałe, tylko zgodne z aktualnymi trendami w Europie, bo rozwój to nie zacofanie. Znamy to miejsce, żyjemy tutaj – chcemy, aby ta dzielnica piękniała, zachowała swój niecodzienny charakter, była dumą naszą i miasta teraz, i w przyszłości. Chcemy również, aby się rozwijała, ale rozwijała w oparciu o szeroką myśl planistyczną, o najnowsze trendy w tym zakresie. Prosimy o wszelką możliwą pomoc.
Z miłości do Dolnego Miasta: Drzewozależni i mieszkańcy.
man