Do 75. minuty Arka Gdynia była w otchłani, przegrywając z Koroną 0:3. Grała fatalnie, popełniała błędy seriami i nie miała żadnych pozytywnych perspektyw. A potem wydarzyło się coś na kształt cudu, gdynianie przebudzili się niebywale, atakowali zaciekle. Starczyło jednak „tylko” na osiągnięcie remisu.
To był dziwny mecz, wyłamujący się spod kontroli wszelkim regułom. Na początku przeważali gdynianie, ale z tej dominacji wynikły dwa gole dla rywala. Godzinę później to kielczanie nagle stanęli, tuż po tym jak witali się z punktami po wypracowaniu 3:0.
SKĄDŚ TO ZNAMY
Arka robiła wszystko by powtórzyć scenariusz z Sosnowca. Wówczas traciła gole po błędach, by odrabiać spektakularnie w dalszym fragmencie. W Kielcach poprzeczka poszła do góry, bowiem wywiezienie kompletu punktów po tak fatalnym początku, wiązało się z koniecznością strzelenia aż czterech goli. Zabrakło niewiele – sił, czasu i szczęścia starczyło na trzy trafienia.
To co dobre spotkało gdynian po zmianach. Wolsztyński zastąpił Memicia, Marcus Dancha i wówczas drgnęło. Dwa szybko strzelone gole dały niebywałą wiarę, a trzeci dyktował totalne oblężenie bramki rywala. Gdyby dobrze w doliczonym czasie dostawił nogę Żebrowski, skończyłoby się sensacją pamiętaną na lata. Ale się nie skończyło i na pewno ten ostatni kwadrans nie zamaże rzeczywistości. Arka zagrała fatalnie w obronie. Memić dosłownie otworzył korytarz przed Łukowskim przy pierwszej bramce. przy drugiej zawiniła cała obrona, swą niefrasobliwością przypominając zespoły amatorskie z klas odległych pierwszej lidze.
NIE BĘDZIE KOMPLEMENTÓW
Walenie głową w mur trwało za długo, pomysły zstąpiły na podopiecznych Marca dopiero, kiedy los zaczął sprzyjać. I nie jest to wcale prognostyk, który pozwala wierzyć w awans do Ekstraklasy. Jeśli droga będzie wiodła przez baraż, błędy pokroju tych z Kielc szybko odbiorą szanse. Bo przecież na awans bezpośredni nie ma już chyba co liczyć. Dwa remisy w końcówce sezonu przy równiejszej formie GKS-u Tychy i Radomiaka, sprawiają, że marsz Arki zamienia się w kondukt.
Szanse nadal są, pozytyw jeden brzmi: Arka wciąż jest niepokonana i to już od 10. spotkań, ale trudno przy takiej chwiejności oczekiwać fanfar.
32. kolejka Fortuna 1. ligi: Korona Kielce – Arka Gdynia 3:3 (2:0)
Bramki: Łukowski 28’ 75′, Kiełb 36’; Marcjanik 75′ Rosołek 77′, Deja 86′.
Korona: Osobiński – Kobryń, Podgórski, Zebić, Szymusik – Szpakowski, Oliveira, Pervan – Kiełb, Łukowski, Lisowski
Arka: Kajzer – Kasperkiewicz, Marcjanik, Memić – Hiszpański, Danch, Aleman, Deja, Valcarce – Żebrowski, Rosołek
Paweł Kątnik