Koniec długiej serii bez porażki Arki Gdynia. W hicie Fortuna 1. ligi lepszy okazał się Radomiak, który choć nie przeważał w Gdyni, wykorzystał dwie nadarzające się okazje i wygrał 2:0. Gdynianie mają czego żałować – zmarnowali multum sytuacji, obijali słupki i poprzeczki, ale gola nie zdobyli. O awans także będzie niezwykle trudno.
Ten mecz będzie się gdynianom śnił po nocach. Oni naprawdę nie wyglądali na tle rywala gorzej, nie przestraszyli się odpowiedzialności, wręcz zaryzykujemy tezę, że mieli plan. Od pomysłu do realizacji jest jednak bardzoo daleka droga, a gospodarze zupełnie nie wiedzieli jak się do tego zabrać.
MEMIĆ NA CENZUROWANYM
Ofiarą niesatysfakcjonujących wyników z poprzednich dwóch spotkań został Haris Memić. Nie imponował szczaególnie w tym zremisowanym z Koroną, gdzie popełniał sporo błędów we własnym polu karnym, dlatego pierwszy raz od 27. kolejki nie wyszedł w pierwszym składzie. Dariusz Marzec postawił na wariant z trzema środkowymi obrońcami: Marcjanik, Kasperkiewicz, Danch oraz Valcarce i Siemaszką na wahadłach.
RADOMIAK WYCZEKIWAŁ
Rywal z Radomia już raz obszedł się smakiem i było to w poprzednim sezonie, kiedy lepsza w barażach o elitę okazała się Warta Poznań. W Gdyni widać było determinację i chęć niepowtórzenia tej historii. Radomiak wprawdzie ustawił się bardziej defensywnie od Arki, wyczekiwał swoich szans, a tę najważniejszą wykorzystał, kiedy nic na to nie wskazywało. 0:1 bolało, bo znaki na niebie mówiły, że do sieci wpadnie z drugiej strony boiska. Uczciwie należy jednak odnotować – Arka mimo optycznej przewagi, przyzwoitej gry w obronie, nie zdołała stworzyć niczego soczystego z przodu. Raz po strzale Dei mocno nagimnastykować musiał się Kochalski, ale w pozostałych sytuacjach podbramkowych, gdynianie podejmowali złe decyzje.
ZBANOWANY MŁYŃSKI
W przerwie, jak w zasadzie co kolejkę rozgrzewał się Mateusz Młyński. Zdolny skrzydłowy po sezonie odejdzie z Arki, ale wciąż zajmuje miejsce na ławce rezerwowych i mógłby wejść na murawę. Ale z niezrozumiałych przyczyn nie wejdzie. A byłby zdecydowanym wzmocnieniem, tym bardziej, że biegający na wahadle Luis Valcarce nie wyglądał przeciwko Radomiakowi najlepiej. A tak zawodnik się marnuje, potencjalne wzmocnienie szeregów się marnuje, klub cierpi. I doprawdy trudno to zrozumieć. Skoro pensję pobiera, a Arka walczy o wielkie rzeczy, może warto byłoby wykorzystać go w rotacji? To pytanie do osób, które o takim fakcie decydują.
WERWA, ALE BRAK SZCZĘŚCIA
Arka nacierała, miała sporo okazji do zmiany rezultatu, ale za każdym razem chybiła. Jak choćby, kiedy Aleman klarowną sposobność zamienił tylko na obicie spojenia poprzeczki ze słupkiem. Chwilę wcześniej podobnie było w przypadku Valcarce i wprowadzonego po przerwie Marcusa da Silvy. A Radomiak czekał, czaił się i wiedział, że odkrywający się rywal znajdzie się jeszcze w opałach. Goście w zielonych strojach w zasadzie zaatakowali w drugiej połowie tylko trzy razy, ale jeden z nich okazał się ponownie kluczowy. Angielski dostał piłkę w pole karne, popatrzył spokojnie na Kajzera i przymierzył obok słupka na 2:0.
BEZPOŚREDNIO NIE BĘDZIE
Wiemy już, że Arka rozegra co najmniej jeden dodatkowy mecz w barażu. Jeśli go wygra, spotka się w decydującym z którymś z rywali o być albo nie być w Ekstraklasie. Pozostaje tylko wierzyć, że wróci dobra dys[pozycja, która pozwoliła zbliżyć się do podium 1. ligi i że w decydujących spotkaniach żółto-niebiescy wykażą się większym spokojem przy wypracowanych sytuacjach, podejmować będą lepsze decyzje. Bo akcje potrafią sobie wypracowywać, nie umieją jednak robić z nich korzyści.
Arka Gdynia – Radomiak 0:2 (0:1)
Bramki: Gąska 35’, Angielski 69’
Arka: Kajzer – Kasperkiewicz, Marcjanik, Danch – Siemaszko, Valcarce, Deja, Letniowski, Wolsztyński, Aleman – Rosołek
Radomiak: Kochalski – Jakubik, Branco, Cichocki, Abramowicz – Kaput, Karwot, Radecki, Gąska, Kozak – Angielski. Przebieg spotkania wyglądał następująco:
4’ Aleman kombinacyjnie do Valcarce. To był dobry pomysł, ale nie przyniósł nic groźnego.
5’ Trzy niepokojące akcje Radomiaka od początku. Bez konkretów, ale zapuszczali się pod pole karne zbyt bezkarnie.
11’ Miłosz Kozak fauluje Siemaszkę i dostaje za to żółtą kartkę
13’ Bardzo dobra akcja Arki. Valcarce dośrodkowywał z lewej strony. Piłka trafiła do Wolsztyńskiego, ten wycofał do Dei. Uderzenie z 18 metrów wybronił ofiarnie bramkarz
16’ Wolsztyński tym razem sam miał dobrą okazję tuż przed bramką, ale w pozycji półleżącej nie zdołał wepchnąć piłki do bramki
28’ Rosołek dostał bardzoo dobrą piłkę od Alemana, był sam na sam, ale miał trochę ostry kąt. Szukał podcinki, ale ją źle wykonał
35’ Arka przeważała, Radomiak nie miał konkretów, ale to on strzelił bramkę. Damian Gąska uderzył z dystansu
37’ Aleman próbuje podań w uliczkę na wysokości 20-25 metra, ale to wszystko czytelne. Trzeba uderzyć z daleka.
40’ Valcarce za wolno wraca do obrony. Nie ma takiego ognia, albo motorycznie nie jest gotowy.
42’ Co się stało z Letniowskim. Najlepszy strzelec nie ma ognia, pomysłu, nie bierze odopowiedzialności za
45 ‘ Niedokładność. Była agresja w obronie, były pomysły, było zawzięcie, ale brakowało realizacji, wykończenia, spokoju.
PO POŁOWIE: Brakuje konkretów, zdecydowania i zwieńczenia. Arka przeważała nad Radomiakiem, wyprzedzała w obronie, próbowała kreować w ataku, ale nie zdołała stworzyć niczego soczystego. Raz po strzale Dei mocno nagimnastykować musiał się Kochalski, ale w pozostałych sytuacjach podbramkowych, gdynianie podejmowali złe decyzje.
48’ Siemaszko po świetnym podaniu Letniowskiego wbiegał w pole karne, uderzył w słupek z prawego skrzydła!
61’ Karwot uderzał groźnie z rzutu wolnego z 25-metrów, ale obok bramki. Chwilę później kolejny strzał, tym razem z 16-metrów szczęśliwie w jednego z Arkowców.
67’ Akcja Letniowski – Aleman z lewej strony kończy się tylko rzutem rożnym. Trochę za wolno Ekwadorczyk podejmował decyzje
68’ Deja z dystansu niecelnie i daleko od swojej maestrii.
69’ Błąd Kajzera przy bramce i sporo kontrowersji chwilę wcześniej
83’ Ile takich było sytuacji w dzisiejszym meczu: dobra akcja zespołowa, wypracowana sytuacja do zdobycia gola i nieskuteczność na koniec. Tym razem Aleman w polu karnym zamiast uderzać mocno, szukał okienka i trafił w spojenie.
Paweł Kątnik