To historia nieprawdopodobna, ale prawdziwa. Wiadomo przecież, że życie pisze najlepsze scenariusze. Bunia, kilkutygodniowy cielak wygrała drugie życie. Wyskoczyła bowiem z transportu i uciekła. Nowy dom znalazła w Pomorskim Centrum Pomocy Zwierzętom w Kępicach i Stowarzyszeniu BUBA Pomocna dla Zwierząt. W efekcie nigdy nie trafi do rzeźni. Dożywotnio zostanie w placówce.
– Historia rzeczywiście jest niesamowita. W poniedziałek otrzymaliśmy telefon, że cielak leży na poboczu drogi. W pierwszym momencie pomyślałem, że chodzi o sarnę. Do takich wypadkowych zwierząt też się udajemy i transportujemy je do gabinetu weterynaryjnego. Jeżeli można pomóc to pomagamy, a potem transportujemy je do odpowiednich placówek – mówi Radosław Waszkiewicz ze Stowarzyszenia BUBA Pomocna dla Zwierząt.
STRES, SKOK I… ŻYCIE
– Skontaktowaliśmy się z słupskim oddziałem ARMiR (Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, przyp. red.), aby po numerze kolczyków ustalić właściciela zwierzaka. Okazało się że cielątko pochodzi z gospodarstwa z Darłowa i zostało sprzedane rolnikom z Pomyska koło Bytowa. Prawdopodobnie olbrzymi stres powodowany transportem skłonił je do skoku z przyczepy. Najdziwniejsze jest to, że wiozący ją rolnicy nie mieli świadomości, że zwierzę wyskoczyło i oczywiście dowiedzieli się o tym fakcie dopiero po naszej interwencji. Nie wyobrażaliśmy sobie, aby to malutkie cielątko trafiło do gospodarstwa, gdzie po osiągnięciu odpowiedniej wagi trafi na ubój. Wykupiliśmy je za 500 złotych i dożywotnio ma zapewnione miejsce u nas – dodaje Radosław Waszkiewicz.
Całej historii o cielaczku, którego los się odmienił, można posłuchać tutaj: