Pozyskaniem pand z Chin zajmuje się marszałek województwa pomorskiego. Czego udało mu się dokonać?

panda-starania

Czy są szanse na pozyskanie pand wielkich z Chin do gdańskiego ZOO? Pierwotnie miał sprowadzić je Gdańsk, ale z powodu śmierci prezydenta Pawła Adamowicza tematem zajęły się władze samorządu województwa pomorskiego. Okazuje się, że mimo szumnych zapewnień marszałek Mieczysław Struk wiele w tej sprawie nie dokonał.

Jak podaje Biuro Pomorskie, chiński oddział samorządu województwa pomorskiego, w sierpniu 2018 roku prezydent Gdańska Paweł Adamowicz podjął działania w kierunku sprowadzenia dwóch pand wielkich do oliwskiego ogrodu zoologicznego. Poprosił o wsparcie inicjatywy na spotkaniu z Ambasadorem Chińskiej Republiki Ludowej w Warszawie Liu Guangyuanem.

– Starania kontynuuje marszałek Mieczysław Struk podczas rozmowy z Ambasadorem Liu w październiku 2019 roku – czytamy na stronie Biura (pisownia oryginalna). Co ciekawe jednak, Michał Piotrowski, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, przekonuje, że temat pand nie był poruszony na wyżej wspomnianym spotkaniu.

Fragment informacji na stronie Biura Pomorskiego (Fot. Biuropomorskie.pl)

 

BAŁAGAN W SPRAWIE PAND W URZĘDZIE?

– Po raz ostatni ambasador Chin spotkał się z pomorskimi przedsiębiorcami i marszałkiem Strukiem w październiku 2019 roku. Z dostarczonego mi zapisu tego spotkania wynika, że temat pand nie był wówczas poruszany przez żadną ze stron. Temat nie pojawił się również podczas spotkania marszałka z konsulem generalnym Chin w styczniu bieżącego roku – wyjaśnia Michał Piotrowski.

To by wskazywało na bałagan w urzędzie, a przynajmniej brak przepływu informacji z chińskim oddziałem samorządu województwa, który mieści się w pokoju 1702 w East Ocean Centre przy ulicy JianGuoMen Wai No.24A w dzielnicy ChaoYang w Piekinie (Chiny).

KOSZTOWNE POZYSKANIE PAND

Co ciekawe, Urząd Marszałkowski dysponuje wyliczeniami pozyskania pand.

– Proces sprowadzania pand jest niezwykle kosztowny. O ile mi wiadomo, zwierzęta są przekazywane przez Chińską Republikę Ludową wyłącznie jako depozyt, co kosztuje kilka milionów dolarów za jednego osobnika plus łączy się z coroczną opłatą w wysokości kilkuset tysięcy dolarów – tłumaczy Michał Piotrowski.

– Koszty te plus koszt budowy stosownego pawilonu musiałyby obciążyć budżet miasta Gdańska. W sytuacji kryzysu wywołanego pandemią doprawdy jedynie prawdziwy optymista mógłby myśleć nie o pandemii, a o pandach – dodaje Piotrowski.

Takie nastawienie pokazuje, ze deklaracje pozyskania pand w 2018 roku były bardziej kiełbasą wyborczą, niż realną obietnicą. Pod znakiem zapytania pozostaje działalność Biura Pomorskiego w Chinach.

Maciej Naskręt/am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj