Start Lublin pokonany. Czarni Słupsk wygrali po raz drugi

IMG20210909171537 00

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk pokonali w hali Gryfia Polski Cukier Pszczółkę Start Lublin 66:62. Powrót ekstraklasy koszykówki do Słupska uczcili drugą z rzędu wygraną.

– Dwa mecze i dwa zwycięstwa to wykonanie 200 proc. normy – mówił po meczu trener słupszczan, Mantas Cesnauskis. I rzeczywiście, jest to co najmniej niespodzianka. Czarni, na których niewielu stawiało w przedsezonowych rankingach, wystartowali w lidze mocno. Ale podobnie jak w pierwszym meczu w Radomiu, nie bez problemów.

NIEMOC W ATAKU

Największe kłopoty były ze skutecznością. Suche statystyki: po czterech minutach I kwarty dwa zdobyte punkty. Identycznie w kwarcie drugiej. Przez siedem minut kwarty trzeciej tylko trzy zdobyte punkty, w tym dwa z gry. Skuteczność w rzutach za trzy zatrważająca – niespełna 11 proc. Na 28 oddanych przez zespół rzutów z dystansu wpadły tylko trzy. Wszystkie trójki trafił Beau Beech, ale potrzebował do tego aż 10 prób. – Nie wiem z czego wynika ta niemoc – mówi trener Cesnauskis. – Na treningach rzutowych, w różnych fazach zmęczenia, takich problemów nie widać. Wierzę, że skuteczność przyjdzie.

Skutki wspomnianej niemocy w ataku przyszły szybko. Start osiągnął w II kwarcie już ponad 10 punktową przewagę. Billy Garrett zdobywca 32 punktów w Radomiu już tak nie błyszczał, choć znowu był najlepszym strzelcem zespołu. Rywal był jedna dobrze przygotowany na grę przeciwko niemu.

START LUBLIN ZAWIÓDŁ

Wydaje się, że problem w grze Czarnych jest także na rozegraniu. W drużynie słupskiej nie ma solidnego kreatora gry, choć gracze podkoszowi kilka razy efektownie wzajemnie sobie asystowali. Kreatorem gry nie jest na razie ani Marek Klassen, ani William Garret, a Adrian Kordalski gra krótkie epizody. Na szczęście Czarni mają momenty bardzo dobrej gry w obronie. W Słupsku mieli potężne wsparcie złaknionej koszykówki publiczności i mankamenty da się jakoś na razie ukrywać.

Zespół Startu Lublin zawiódł, zwłaszcza obcokrajowcy. Tylko jeden gracz zespołu, Tweete Carter, zdobył ponad 10 punktów. Dobre momenty miał podkoszowy Jimmie Taylor. Jednak kiedy dość szybko Carter złapał trzeci faul i musiał powędrować na ławkę rezerwowych, atak Startu zupełnie się załamał. Skorzystali z tej niemocy Czarni, wyprowadzając kilka efektownych kontr.

 

(Fot. Radio Gdańsk/Krzysztof Nałęcz)

 

JEST NAD CZYM PRACOWAĆ

Czarni nadal jednak odrabiali straty bardzo mozolnie, a na minimalne prowadzenie wyszli dopiero w połowie IV kwarty. Występ Marka Klassena można by określić fatalnym, ale gracz ten przebudził się w decydującej, IV kwarcie. Wprawdzie dalej niemiłosiernie pudłował za trzy (0/8), ale zdobywał punkty na inne sposoby i był przede wszystkim autorem decydującej dla losów meczu ofensywnej zbiórki na 10 sekund przed końcem. Być może będzie to zapowiedź lepszej postawy tego gracza w przyszłości.

Ale w całej drużynie Czarnych jest nad czym pracować i co poprawiać, dlatego dwie wygrane w dwóch meczach z rywalami, którzy oceniani byli przed sezonem dużo wyżej niż słupszczanie, należy przyjąć z szacunkiem i docenić. Jest to co najmniej niespodzianka. Teraz jednak przed słupszczanami rywale z najwyższej półki. W piątek 17 września czeka na nich wicemistrz Polski Zastal Zielona Góra, a tydzień później do hali Gryfia zawita aktualny mistrz – BM Stal Ostrów Wielkopolski. Potem Czarnych czeka wyjazd do Bydgoszczy i mecz w Słupsku z WKS Śląsk Wrocław.

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk – Polski Cukier Pszczółka Start Lublin 66:62 kwarty: 14:18, 26:18, 7:11, 19:15
Czarni: Beech 14(3), Klassen 13, Kucharek 6, Young 7, Garrett 15, Witliński 11.
Start: Taylor 7, Davis 6(1), De Cosey 6 , Lamb 6, Carter 12(1), Kostrzewski 4 oraz Dziemba 7, Pelczar 3(1) Jeszke 7(1), Szymański 4.

 

Krzysztof Nałęcz/ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj