Z Szadółek znowu śmierdzi. Okoliczni mieszkańcy myślą o wyprowadzce, a zakład utylizacji problem widzi w… pogodzie [SOS REPORTERZY]

Ten problem dotyczy niemal wszystkich mieszkańców Gdańska, a nawet okolic. Mowa o nieprzyjemnym zapachu ze składowiska odpadów w Szadółkach. Ludzie, którzy mieszkają najbliżej tego miejsca skarżą się, że ostatnio jest on szczególnie odczuwalny. Co więcej, daje się on we znaki również mieszkańcom innych dzielnic. – Bardzo śmierdzi, niestety. Nie zalecam, aby wprowadzać się w te rejony, gdyż jest to coraz bardziej uciążliwe. Okna trzeba zamykać szczelnie, szczególnie w tym okresie. Apelujemy do zakładu, żeby uszanowali ludzi, którzy tutaj mieszkają. W takich warunkach nie da się żyć – mówi jedna z mieszkanek.

Radnym ta sprawa także nie jest obca. Wskazują, jakie działania powinny zostać wdrożone, aby było lepiej.

– Sytuacja jest bardzo uciążliwa. Nie dość, że mieszkańcy piszą do nas, to nawet ja sam bardzo to odczuwam. Byliśmy ostatnio na przeglądzie instalacji i dostrzegliśmy, że w jednej ze stacji, gdzie ten gaz jest pobierany, to większość sączków nie działało. Zanieczyszczenia uchodzą więc w atmosferę, a w konsekwencji docierają już chyba do wszystkich dzielnic Gdańska. Sygnały dostajemy z Moreny czy nawet Wrzeszcza. Od zakładu utylizacyjnego oczekujemy sprawnej instalacji – wyjaśnia Tomasz Komorowski, radny dzielnicy Jasień.

SUGEROWANY PLAN DZIAŁANIA

– Rada dzielnicy wystosuje trzy główne postulaty. Chcemy, aby miasto na poważnie, w perspektywie 15-20 lat zaczęło rozważać zmianę lokalizacji. Nie powinna być też podniesiona rzędna obecnego składowiska, która wynosi 135 metrów. Wiemy też, że zakład planuje nową instalację beztlenowej fermentacji odpadów bio. Zależałoby nam, żeby lokalizacja, jaką są Szadółki była brana pod uwagę jako miejsce awaryjne, a w pierwszej kolejności uwzględniono Oczyszczalnię Wschód – dodaje Tomasz Komorowski. 

– Cały czas czuć uciążliwość zapachową. Są dni, kiedy trudno to wytrzymać. Zapach czuć nawet na Przymorzu czy Zaspie. Dopóki te stare hałdy będą funkcjonowały, to problem będzie cały czas. Pod spodem zebrany jest gaz. Spalarnia nic nie pomoże. Niektórzy mówią, że wiedzieliśmy, gdzie się przeprowadzamy, ale to nie jest żadne tłumaczenie – Piotr Lachowski, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Ujeścisko-Łostowice.

MIESZKAŃCY SIĘ SKARŻĄ, ZAKŁAD ODPOWIADA

– Gdyby nie uciążliwy zapach, to mieszkałoby się tutaj bardzo przyjemnie. Niestety, dzisiaj śmierdzi bardzo. Siedzenie w ogrodzie nie jest przyjemne. Jak chcę wypić kawę na zewnątrz, to muszę to robić bardzo szybko – skarży się nam jedna z mieszkanek.

– Ja tego smrodu nie czuję. To, że pracuję tutaj na co dzień, to nie oznacza, że jestem przyzwyczajona do zapachów, które są charakterystyczne dla tego typu działalności. Kiedy przyjmuje się ponad 2 tysiące ton odpadów dziennie, to przy wszystkich procesach zagospodarowania, tego typu aromaty mają prawo pojawiać się na terenie zakładu. Nie ma przesłanek wskazujących na to, że ten zapach, który się od nas rozchodzi rozpościera się daleko. W ramach naszych zajęć monitorujemy okoliczne ulice – tłumaczy Iwona Bolt, rzecznik prasowy Zakładu Utylizacyjnego Gdańsk.

 
WINNY WIATR?
 
– Rozprzestrzenianie się zapachów determinuje kierunek wiatru. W Gdańsku to kierunki zachodni i południowo-zachodni. To by wskazywało, że nie należy łączyć wszystkich przykrych zapachów, które pojawiają się w mieście. Są miejsca, na które możemy oddziaływać i są takie, na które oddziaływać nie możemy. Przykładem jest Osowa, gdzie ostatnio na polach była rozlewana gnojowica, co mogło mieć wpływ na nieprzyjemny zapach. – dodaje Iwona Bolt.
 
DZIAŁANIA INFORMACYJNE
Niektórzy mieszkańcy Ujeściska mają już dosyć. Wyprowadzają się, gdyż tego zapachu nie da się znieść. Nie wykluczają również pozwów przeciwko Zakładowi Utylizacji.

– Jesteśmy świadomi dokuczliwości zapachowej, dlatego prowadzimy kampanie informacyjne dla mieszkańców południowej części Gdańska, których przybywa. Pokazujemy to, jak działamy, w jaki sposób funkcjonujemy i z czym to wszystko się wiąże. Prowadzimy codzienne raporty pokazujące, jakie prace są wykonywane. Od lat staramy się minimalizować dokuczliwości zapachowe – wyjaśnia rzecznik prasowy Zakładu Utylizacyjnego Gdańsk.

– Mamy zaplanowane długoterminowe działania, a niektóre z nich zostały już zrealizowane. W zeszłym roku do użytku oddaliśmy hermetyczną kompostownię, która została wypracowana wspólnie ze stroną społeczną działającą przy zakładzie od 2014 roku. W najbliższej przyszłości są to prace związane z podczyszczalnią, która ma wpływ na odorowość, a także z modernizacją sortowni, czy budową nowej instalacji fermentacji metanowej, która zmieni system zagospodarowania odpadów biodegradowalnych. To są konkretne działania, które będą miały wpływ na minimalizację uciążliwości – dodaje.
 
TO PRZEZ POGODĘ JEST GORZEJ
 
Na razie jednak efektów nie widać. Od kilku lat jest tak samo, a wręcz pojawiają się głosy, że robi się coraz gorzej. Rzecznik zakładu wskazuje, że wpływ na to mogą mieć warunki meteorologiczne, szczególnie o tej porze roku.

– Warunki meteorologiczne mają wpływ na to, że odczuwalność jest zwiększona. Ta sytuacja pojawia się co roku. Nie jest to źródło, lecz czynnik wpływający. W tej chwili wychodzimy z tego układu wyżowego, kiedy w ciągu dnia mamy wysoką temperaturę, a wieczory i poranki są już chłodne – odpowiada Iwona Bolt.

 
ROZWIĄZANIE? NIEKONIECZNIE
 
Nie chcemy być złymi prorokami, lecz wsłuchując się w wypowiedzi pani rzecznik, można dojść do wniosku, że problemu nieprzyjemnego zapachu nie da się skutecznie rozwiązać. Trzymamy jednak kciuki, żeby Gdańsk kojarzony był jako miasto wolności i „Solidarności”, a nie miasto smrodu.
 
Posłuchaj materiału dziennikarza Radia Gdańsk:
 
Czekamy na Państwa propozycje tematów do audycji. Czym jeszcze powinniśmy się zająć? Nasz mail to: sosreporterzy@radiogdansk.pl.
 
Grzegorz Armatowski/pb
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj