Rewelacyjni Czarni Słupsk pokonują mistrzów Polski z Ostrowa Wielkopolskiego. „Dla takich kibiców da się zrobić wszystko”

IMG-20210926-WA0006

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk zapisują kolejny, wspaniały rozdział w swojej najnowszej historii. Pokonali mistrzów Polski Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski 88:80. Mają już cztery wygrane z rzędu, są obok Anwilu jedyną niepokonaną drużyną w lidze i nikt za bardzo nie rozumie, co się tutaj dzieje. 

Czarni działają jak automat i to świetnie funkcjonujący. Czwarty mecz z rzędu, którego przebieg jest bliźniaczo podobny do poprzednich. W pierwszej połowie słaby lub nienadzwyczajny start, potem badanie przeciwnika, a w drugiej połowie efektowne odrabianie strat i wreszcie dominacja w końcówce. Podobnie było w meczu ze Stalą Ostrów, aktualnym mistrzem Polski. drużyną zbudowaną z myślą o obronie tego mistrzostwa, która ma nad Czarnym przewagę we wszystkim: w wysokości budżetu (około trzykrotną), klasie sportowej graczy (teoretycznie) i – co ważne we współczesnej koszykówce – przewagę fizycznego atletyzmu. Jak się okazuje, nie są to jednak przewagi nie do pokonania.

(fot. Radio Gdańsk/Krzysztof Nałęcz)

Zwłaszcza jeśli ma się wolę walki, ambicję, niezbędne umiejętności, mądrego trenera, a za sobą najbardziej specyficzną halę sportową w Polskiej Lidze Koszykówki, wypełnioną wiernymi kibicami. A tych pojawił się w niedzielny wieczór nadkomplet. Ma to zawsze znaczenie nie tylko jeśli chodzi o ciągły, ogłuszający doping. Hala o słabej ergonomii i wentylacji powoduje, że mecze mają tu prawdziwie „swój” klimat. Klimat, w którym wilgotność powietrza sięga 100 procent, w zamkniętym pomieszczeniu szybko kończy się „normalne” powietrze, a u koszykarzy pojawia się dług tlenowy. Zabójczy dla sportowca potrzebującego tego tlenu do produkcji energii. Nic dziwnego, że po kilkudziesięciu sekundach spędzonych na boisku gracze są mokrzy od potu, co chwilę sięgają po bidon z napojem i ręczniki.

PECH MACIEJA KUCHARKA

W takich warunkach takie spotkanie to prawdziwa bitwa. Mecz mający dramaturgię, zwroty akcji, wzloty i upadki drużyn oraz poszczególnych graczy. Pierwszy odsłona dramatu wydarzyła się już na samym początku, tuż przed końcem czwartej minuty. Skrzydłowy Czarnych Maciej Kucharek w ostrej walce pod koszem rywali zderzył się z jednym z nich, upadł na boisko i po chwili został z niego zniesiony. Za moment później potężny okład z lodu znalazł się w najbardziej newralgicznym miejscu ciała każdego koszykarza – na kolanie. Niewiarygodny pech Macieja Kucharka, który wcześniej leczył wiele kontuzji i była nadzieja, że w Słupsku będzie inaczej.

Trener Mantas Cesnauskis na pomeczowej konferencji zamiast w euforii były załamany. – Strasznie mi żal Kucharka. Chłopak niewiarygodnie ciężko pracuje na treningach i nie zasługuje na to, co mu się przytrafia. Oby ta kontuzja nie okazała się groźna. O losie gracza więcej będzie wiadomo w poniedziałek, po tym, jak przejdzie on badanie rezonansem magnetycznym.

PIERWSZY MOCNY CIOS STALI

Tymczasem mecz potoczył się dalej, bez ważnego ogniwa gospodarzy, jakim jest Kucharek. W tej sytuacji więcej minut na boisku spędzali rezerwowi, ale nie zawodzili. Komentujący mecz, musieli więc często mówić o: „licznych indywidualnych pojedynkach 20-latka Błażeja Kulikowskiego z Vangelisem Mantsarisem” i każdy, kto koszykówkę śledzi głębiej, musi dostrzegać nierealność tej słownej frazy. Mantsaris to swego czasu koszykarski top Europy. Osiem sezonów spędzonych w Olympiakosie Pireus, mistrzostwa Euroligi i tytuły mistrza Grecji oraz dziesiątki spotkań rozgrywanych w nie takich „kotłach” jak hala Gryfia. Mówienie o tym koszykarzu „sportowy emeryt” jest równie nieprawdziwe co niesprawiedliwe. Urodzony w roku 1990 Grek to przede wszystkim ciągle gracz świetny, o znakomitym rozumieniem koszykówki, elegancji i kulturze gry niespotykanej w PLK oraz ogromnym doświadczeniu. Tyle, że prezentuje się on na początku sezonu tak, jak cała Stal, czyli nienadzwyczajnie.

– Nie wiem, co się dzieje. Kolejny mecz, w którym w drugiej połowie nie istniejemy. Musimy szybko sprawić, aby nasza gra wyglądała dobrze przez cały mecz – mówił po spotkaniu Radiu Gdańsk skrzydłowy Damian Kulig, który akurat zagrał w niedzielę świetnie.

Były reprezentant Polski siał spustoszenie pod koszem Czarnych, zdobył 20 punktów i całkiem dobrze spisywał się w obronie, wykorzystując swoje przewagi nad zwykle niższymi rywalami.

KONCERT DRUGIEJ POŁOWY

To było jednak za mało na znów genialnych w drugiej połowie gospodarzy. Choć w pierwszej odsłonie przegrywali tradycyjnie dwucyfrową różnicą punktów (19:30 i 34:46), nic sobie z tej przewagi nie robili. Po kapitalnej trzeciej kwarcie, trzyminutowej sekwencji meczu wygranej 15:2 i rzucie za trzy z faulem niezmordowanego Jakuba Musiała Czarni remisowali 59:59.

Większość graczy miała w tym swój udział. Beau Beech trafiał bardzo trudne rzuty za trzy, a swój rekord punktowy sezonu znacznie poprawił Kalif Young, który do 14 punktów dołożył 5 zbiórek. Wreszcie ławka rezerwowych – to był ich dzień! W drugiej kwarcie mieliśmy sytuację dotąd w ekstraklasie niespotykaną. W jednym momencie na boisku było aż trzech graczy ze składu Czarnych, którzy wywalczył awans z I ligi – Kulikowski, Adrian Kordalski i Dawid Słupiński. Kordalski udowodnił, że w ekstraklasie potrafi zagrać to, co umie najlepiej – z łatwością minąć obrońcę i efektownie podać do kolegi zdobywającego łatwe punkty.

Samego siebie przeszedł Słupiński, który stanął na wysokości zadania w momencie, kiedy rywale świetnie wyłączali z gry Mikołaja Witlińskiego. W nieco ponad 13 minut na boisku zdobył 11 punktów, zaliczył 4 zbiórki i gdyby w dwóch-trzech innych sytuacjach zachował trochę więcej zimnej krwi, efekt jego występu byłby jeszcze bardziej okazały.

MARSZ PO ZWYCIĘSTWO

Po trzech minutach czwartej kwarty Czarni wyszli na prowadzenie o jeden trzypunktowy rzut i drużynie Igora Milicia widmo drugiej w sezonie porażki zajrzało w oczy. Stal starała się i była nawet skuteczna. Trafiali z dystansu Denzel Andersson i Trey Drechsel, ale na wszystko odpowiedź znajdowali gospodarze. Mieli także coś, czego Stali zabrakło – wielką wolę walki i determinację. O tym świadczy choćby ta jedna statystyka – 13 zbiórek w ataku Czarnych przy czterech rywali.

Groźny miał być znakomity James Florence, który w tym sezonie potrafił trafić osiem razy za trzy punkty w meczu z Astorią Bydgoszcz. W Słupsku nie oddał nawet jednego trzypunktowego rzutu. To też świadczy o taktycznym przygotowaniu do meczu zespołu trenera Cesnauskisa.

I znowu zatrzymać się trzeba przy Marku Klassenie, który tej taktyki okazuje się idealnym realizatorem. Znów był kreatorem gry (6 asyst), zdobywcą punktów (25) i wojownikiem pod tablicami (7 zbiórek, najwięcej w drużynie). Po końcowej syrenie schodził z boiska niczym najciężej utrudzony żniwiarz. Nawet nie miał siły, aby się cieszyć.

– My sobie to zwycięstwo wybiegaliśmy i zagraliśmy w drugiej połowie idealnie w obronie. Było ciężko, jestem bardzo zmęczony, ale dla takich kibiców da się zrobić wszystko – powiedział po meczu kapitan drużyny Czarnych.

A TERAZ POCHWAŁY OD WSZYSTKICH

Czarni obok Anwilu są w lidze jedną z dwóch drużyn bez porażki. Rośnie licznik zwycięstw słupskiej drużyny i kurczy się drastycznie liczba przymiotników, którymi można obdarzać graczy. Wspaniali, doskonali, waleczni, ambitni. Na kolejne mecze trzeba szukać nowych określeń. Czarni są absolutną rewelacją początku rozgrywek. Ostatni sceptyczni specjaliści i fachowcy od koszykówki pozbyli się wątpliwości. Na koniec oddajmy niektórym z nich głos.

Adam Romański (Polsat Sport): Słupsk i Gryfia jak za dawnych czasów. Niesamowity zespół i hala. Brawo za efektowne i zasłużone zwycięstwo nad mistrzami Polski. I jeszcze ten Mantas. Co za chłop. Świetnie rozłożone akcenty i fajne zagrywki. Chyba pora na jakąś wycieczkę do Słupska.
Jakub Wojczyński (Przegląd Sportowy): Sensacyjny beniaminek po czterech kolejkach nadal jest niepokonany. Jeśli wyniki Anwilu są małym zaskoczeniem, to rezultaty beniaminka należy uznać za sensację.
Agnieszka Łapacz (Magazyn Koszykarski): Ale to jest kawał dobrej roboty. Ci Czarni to prawdziwy ogień.
Karol Wasiek (Sportowe Fakty): Nie wierzę! Czarni znów to zrobili! Wygrali z mistrzem Polski 88:80! Szacunek! Są niesamowici.
Grupa Sierleccy Czarni Słupsk – Arged BM Stal Ostrów Wlkp. 88:80 (17:28, 20:20, 24:13, 27:19)

Czarni: Beech 10(2×3), Klassen 25(4), Witliński 2, M. Kucharek 0, W. Garrett 18 oraz Słupiński 11, Young 14, Kordalski 0, J. Musiał 8(2), Kulikowski 0
Stal Ostrów: Palmer Jr. 15(1), Andersson 9(2), Drechsel 12(4), Young 11, Kulig 20(1) oraz Mokros 2, Florence 6, Wadowski 5(1)
Krzysztof Nałęcz
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj