Nurkowie z Baltictech odkryli kolejne tajemnice wraku „Karlsruhe”. Nie znaleźli jednak Bursztynowej Komnaty

Nurkowie z polskiej grupy Baltictech, po jedenastu dniach ekspedycji, zakończyli penetrowanie wraku Karlsruhe na Bałtyku. To niemiecki parowiec, który w 1945 roku został zatopiony na wysokości Ustki na Pomorzu.

Tomasz Stachura, kierownik ekspedycji, powiedział Polskiemu Radiu Koszalin, że na dnie znaleziono głównie skrzynie z osobistymi rzeczami ewakuowanych statkiem cywilów.

– We wszystkich skrzyniach, do których mogliśmy zajrzeć, bo były zniszczone lub otwarte, znaleźliśmy części zamienne, narzędzia. Jedna ze skrzyń zawierała porcelanę. Była to porcelana typowo użytkowa, z jakiegoś majątku na Prusach Wschodnich – mówił.

Penetracja wraku Karlsruhe miała także sprawdzić, czy w ładowniach jednostki była Bursztynowa Komnata. – Nie zajrzeliśmy do tych największych skrzyń, które najprawdopodobniej leżą na dnie. Zawsze mówiłem, że szacuje się możliwość znalezienia Bursztynowej Komnaty na Karlsruhe na jeden lub dwa procent, ale nasza ekspedycja nie odpowiedziała na to pytanie, może jakaś inna odpowie – dodawał Tomasz Stachura.

Z wraku Karlsruhe wydobyto tylko jedną skrzynię. W środku ma znajdować się sprzęt wojskowy. Otwarcie skrzyni zaplanowano na 1 października. Penetrowanie statku grupa Baltictech zrealizowała z własnych funduszy. 

Baltictech w ubiegłym roku namierzył wrak parowca, wraz z siedmioma innymi zatopionymi jednostkami. Był obiektem najciekawszym z nich, więc nic dziwnego, że stał się przedmiotem odrębnej ekspedycji o nazwie „Karlsruhe 2021”. Tomasz Stachura z zespołu tak mówił wówczas o nadziejach nurków: „wygląda na to, że po miesiącach poszukiwań natrafiliśmy w końcu na wrak Karlsruhe. Szukaliśmy tego statku od ponad roku, kiedy to zdaliśmy sobie sprawę, że może to być najciekawsza, nieodkryta dotąd historia z dna Bałtyku”.

Według badaczy historii II wojny światowej i żeglugi, ograniczona była liczba jednostek, którymi można było wywieźć Bursztynową Komnatę zrabowaną przez Niemców w 1941 roku z Carskiego Sioła pod Petersburgiem (wówczas Leningad), a której ślad urywa się w Królewcu (dziś Kaliningrad). Podczas ewakuacji Niemców w kwietniu 1945 roku to na niego uciekający mogli załadować słynny bursztynowy zabytek. Parowiec Karlsruhe, po Gustloffie, Goi i Steubenie był bowiem jedną z jednostką uczestniczącą w Operacji Hannibal. Wyruszył w swoja ostatnią podróż z Pilawy (dzisiaj Bałtijsk), portu Królewca, 12 Kwietnia 1945 i był ostatnim statkiem, który opuścił port przed zajęciem go przez Rosjan. Zabrał ze sobą na pokład 1083 uchodźców i 360 ton ładunku i wypłynął pod silną eskortą. Zatopiony został 13 Kwietnia 1945 rano przez radzieckie lotnictwo. Uratowało się tylko 113 osób. Wrak spoczywa kilkadziesiąt kilometrów na północ od Ustki na głębokości 88 metrów i jest uznany za mogiłę wojenną.

IAR/Paweł Drożdż/Krzysztof Nałęcz/mm

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj