W nocy z soboty na niedzielę przechodzimy z czasu letniego na czas zimowy. Oznacza to, że pośpimy godzinę dłużej. W niedzielę nad ranem wskazówki zegarów przesuniemy z godziny trzeciej na drugą. Jak zmiana czasu wpływa na pracę pracowników? Na ten temat Iwona Wysocka rozmawiała z Rafałem Dadejem, prezesem Ambition Group i Mateuszem Marmołowskim, prezesem CTA ai.
– Zmiana czasu powraca właściwie co pół roku. My, jako kraje Unii Europejskiej, regularnie odbywamy rozmowy na temat powrócenia do momentu, kiedy nie będziemy zmieniać tej godziny. To troszeczkę burzy nasz biznesowy świat, ale też nie pasuje do dzisiejszych realiów. My prowadzimy pracę biurową, więc pewnie dlatego nie ma to na nas dużego wpływu. Zmiana zawsze jest robiona z soboty na niedzielę, więc jest jeden dodatkowy dzień. W zawodzie IT są inne sytuacje, które utrudniają pracę po weekendzie – mówił Mateusz Marmołowski.
– Nie widzę żadnej różnicy w pracy. Owszem, w niedziele czasami zdarza się, że ktoś nie dojeżdża na spotkanie, bo zapomniał o zmianie godziny. W poniedziałek i wtorek nie ma to praktycznie żadnego przełożenia. Nawet jeżeli świadczymy usługi dla produkcji, to raczej słyszymy że dla nich jest to problem. Niektóre systemy i działania trzeba przestawiać. Szczególnie, jeśli współpracujemy z krajami, które nie mają zmiany czasu. Trzeba zgrać spotkania i telekonferencje, ale systemy i aplikacje w tym pomagają – komentował Rafał Dadej.
Goście audycji rozmawiali też o tym czy zmiana czasu ma sens i wpływa na oszczędności.
– Moim zdaniem zmiana czasu nie ma żadnego sensu. Stany Zjednoczone zmieniają czas w okolicach marca, kiedy my robimy to w kwietniu. Następuje moment, kiedy najpierw dzieli nas siedem godzin, później sześć, a później znowu siedem. Ciężko jest się odnaleźć w tej rzeczywistości. Umawiając spotkanie albo telekonferencję, można spóźnić się o godzinę. Na szczęście są już narzędzia, które tego pilnują. Z kolei Korea w ogóle nie zmienia strefy czasowej. Musimy pamiętać, że te różnice czasowe się zmieniają. To są tego typu utrudnienia. Wszyscy wiemy, że wprowadzono to, by zaoszczędzić prąd i ułatwić pracę. Te czasy już dawno minęły – stwierdził Mateusz Marmołowski.
– W zakresie biurowym zmiana czasu nie ma żadnego przełożenia na oszczędności. Jeśli chodzi o kwestie produkcyjne, to badania też nie wykazały oszczędności. Być może kilkadziesiąt lat temu, kiedy mieliśmy zupełnie inny system pracy i inne technologie, było to bardziej odczuwalne. Wtedy mieliśmy pęd do tego, by w wielu miejscach udowadniać pseudooszczędności gospodarcze. Szczególnie w bloku socjalistycznym. Może to było spowodowane tym, że nastąpiła ta zmiana czasu. Obecnie jest więcej problemów związanych z przestawianiem różnych urządzeń – mówił Rafał Dadej.
ua