Waleczni Czarni zdecydowanie lepsi w Dąbrowie Górniczej. Beniaminek nadal rewelacją ligi

Po przykrej porażce przed tygodniem koszykarze Grupy Sierleccy Czarni Słupsk znowu wygrywają. Cenne zwycięstwo z MKS-em 97:82 przywiozą do Słupska z Dąbrowy Górniczej. Wyniki beniaminka Energa Basket Ligi są nadal rewelacyjne.

 Okazało się, że ubiegłotygodniowa porażka z Kingiem Szczecin w Słupsku nie była żadną cezurą, żadnym przełomem, żadnym odwróceniem zwycięskiego trendu, po których przyszedłby kryzys. Czarni potwierdzili, że są bardzo mocną drużyną w tym sezonie. Pokonali rywali na wyjeździe wyraźnie, będąc przez prawie całe spotkanie zespołem lepszym. 

GRAMY LEPIEJ, CORAZ LEPIEJ

Mecz z MKS-em Dąbrowa Górnicza mógł budzić obawy. Miejscowy zespół trochę niespodziewanie jest ostatnią drużyną w tabeli, co wcale nie wynika z siły personalnej tego zespołu. Dodatkowo wzmocnił niedawno MKS Roy Devyn Marbyl. To gracz nietuzinkowy. Wybrany w drafcie NBA rozegrał w najlepszej lidze świata 44 spotkania. I choć zabrakło w niej dla niego miejsca, grał później na wysokim poziomie w bardzo silnych ligach m.in. włoskiej, rosyjskiej czy izraelskiej. I właśnie ten gracz, z pozycji rzucającego obrońcy, od początku spotkania sprawiał Czarnym najwięcej problemów, za łatwo przedostając się pod kosz i zdobywając punkty.

Czarni mieli jednak więcej atutów jako zespół. MKS-u był wyraźnie przygotowany na ograniczenie rzutów trzypunktowych Beau Beecha, ten jednak w pierwszej połowie zagrał inaczej niż zwykle. Nie forsował rzutów z dystansu, skupił się na walce na bronionej tablicy (aż 13 zbiórek) i równie dobrze odnajdował się pod atakowanym koszem. Było to dobre rozwiązanie, bo MKS to zespół o bardzo niskiej skuteczność rzutowej. Było więc o co walczyć na bronionej tablicy. W efekcie zbiórki Czarni jako zespół wygrali w sposób zdecydowany 42:32, ale co ważniejsze mogli dzięki temu wyprowadzić wiele kontr. Z szybkiego ataku zdobyli w tym meczu aż 30 punktów, w tym wiele kluczowych, które pozwoliły w III kwarcie oderwać się od rywala aż na 19 punktów (68:49). Potem nastąpił jeden, jedyny słabszy moment zespołu Manstasa Cesnauskisa w Dąbrowie Górniczej. Przez trzy minuty Czarni nie tylko nie zdobyli punktu, ale nawet nie oddali rzutu w kierunku kosza rywali. To była prawdziwa zapaść. Ale znaczna zaliczka punktowa pozwoliła im przetrwać ten kryzys stosunkowo bezpiecznie. Rywal zbliżył się wprawdzie „na odległość” 9 punktów, ale słupszczanie szybko opanowali nerwy i sytuację na boisku.

SENS TRAFIANIA DO KOSZA

Wcześniej, bo już do przerwy, Czarni osiągnęli znaczącą, bo 10-punktową przewagę, która mogła być okazalsza, gdyby więcej opanowania pod koszem wykazał duet centrów Mikołaj Witliński – Kalif Young i dobre podania kolegów zamieniali na punkty. Nadrabiali wprawdzie walecznością w obronie, ale gra ta polega też na trafianiu piłką do kosza.
Ich występ jednak znacząco podwyższa ograniczenie poczynań groźnego Josipa Sobina. Chorwacki center mało punktował, szybko popadł w problemy z faulami i był w tym meczu zupełnie niegroźny.
Z upływem meczu słupszczanie powoli, ale konsekwentnie, powiększyli przewagę – do 12 i 15 punktów. Rywale byli coraz bardziej bezradni i bez pomysłu jak zatrzymać Czarnych. W ostatniej kwarcie meczu, cztery minuty przed końcem, gospodarze mieli ostatni zryw. Mini seria punktowa pozwoliła im odrobić część strat, ale Czarni szybko ostudzili ich nadzieje celnym trójkami Billy Garreta i Beecha, który w drugiej połowie, mając już więcej swobody, wykorzystał swoją najsilniejszą broń.

KLASSEN NA WYSOKICH OBROTACH

Prawdziwym szefem kreującym grę, i przede wszystkim liderem punktowym, okazał się Marek Klassen. To był znów jego „dzień rzutowy”. Pięć trafionych trójek na bardzo wysokiej skuteczności miało wielki wkład w zwycięstwo. Spokój, rozwaga, umiejętne kreowanie innych graczy i kontrolowanie tempa gry w wykonaniu kapitana Czarnych były imponujące. Jeśli do dobytych 24 punktów dodamy 7 asyst i 5 zbiórek, to nawet wynikające z intensywności gry sześć strat nie przeszkodzą nazwać występu Klassena kompletnym.
Ale na pochwały zasługuje większość zespołu. Znów świetny był człowiek od niewidzialnej roboty, czyli Jakub Musiał. On się już nie wyróżnia, on wręcz wyrasta na czołowego obrońcę ligi. Rola defensora wyraźnie mu odpowiada. W niedzielę uczynił bezbarwnym występ punktowego lidera MKS-u Michael Lewisa, i mocno uprzykrzył życie Devona Merble w drugiej połowie. Jak zwykle też dorzucił solidną garść punktów, czyli osiem. Nic dziwnego, że Jakub Musiał pojawił się w wyjściowym składzie Czarnych w tym meczu, bo robi ciągłe postępy.

PRZYSZŁOŚĆ CIEKAWA, PEŁNA EMOCJI

MKS rozczarował. Dobry mecz przed tygodniem we Włocławku okazał się występem incydentalnym. Z wyjątkami Marble, i pamiętanego w Słupsku Michała Nowakowskiego, zespół znów raził nieskutecznością i grał po prostu słabo w obronie.
Czarni wracają więc z dalekiego wyjazdu (626 km) z cennym zwycięstwem i kolejnym krokiem uczynionym w kierunku fazy play off. A więc osiągnięcia, którego przed rozpoczęciem sezonu mało kto się spodziewał. Czarni są teraz wiceliderem tabeli, z takim samym bilansem wygranych do przegranych (8:2) jak Anwil i druga obok Czarnych sensacja ligi – Twarde Pierniki Toruń. W najbliższą niedzielę w Słupsku spotkanie 11. kolejki z Treflem Sopot. Znów mecz istotny, trudny i ważny, ale zapowiadający się ekscytująco.

MKS Dąbrowa Górnicza – Grupa Sierleccy Czarni Słupsk 82:97 kwarty: 20:21, 20:29, 18:20, 24:27

MKS: Marble 25(2×3), Nowakowski 18(2), Lewis 11(1), Mijović 10(1), Sobin 6 oraz Haney 10(2), Brenk 2, Piechowicz, Motylewski, Małgorzaciak, Rajewicz
Czarni: Klassen 24(5), Beech 19(3), Garrett 19(3), Musiał 8, Witliński 7 oraz Young 5, Jankowski 9, Słupiński 4, Kordalski 2, Kulikowski, Szczepanek

Krzysztof Nałęcz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj