Pięć osób, w tym wójt gminy Stary Targ, usłyszało zarzuty w śledztwie w sprawie niegospodarności przy przetargu dotyczącym rekultywacji terenu po żwirowni. Samorządowcowi zarzucono niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawień.
Jak powiedziała w poniedziałek rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk, na postawienie zarzutów pozwolił zebrany w tej sprawie materiał dowodowy. Śledztwo pod nadzorem prokuratury prowadzi Centralne Biuro Antykorupcyjne.
ZARZUT PRZEKROCZENIA UPRAWNIEŃ
– Prokurator zarzucił wójtowi gminy Stary Targ popełnienie dwóch przestępstw, dotyczących niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień w związku z przygotowaniem i przeprowadzeniem zamówienia publicznego – dodała Grażyna Wawryniuk.
Zdaniem śledczych, samorządowiec zatwierdził zamówienie publiczne, które było opisane w niejednoznaczny sposób. Według prokuratury, dwukrotnie bezprawnie dokonał zmiany zapisów umowy o rekultywację terenu. Postawiło to wykonawcę w uprzywilejowanej pozycji w stosunku do innych firm, które brały udział w postępowaniu przetargowym. Do nieprawidłowości przy przetargach dochodziło w latach 2014–2016, a kwota szkody wyrządzonej gminie przekroczyła 470 tys. zł.
NIE DOPEŁNIONO OBOWIĄZKÓW
Zarzutem objęto również jednego z urzędników gminy Stary Targ, który miał nie dopełnić obowiązków przy tworzeniu procedury przetargowej. Dwóm przedstawicielom firmy uczestniczącym w zamówieniu publicznym zarzucono posługiwanie się fałszywymi dokumentami w celu wygrania przetargu.
Prokurator Wawryniuk dodała, że przedmiotem śledztwa był również wątek dotyczący umorzenia w latach 2013-2016 przez wójta gminy Stary Trag podatku nabywcy nieruchomości gruntowej położonej w miejscowości Szropy. Funkcjonariuszowi zarzucono niedopełnienie w tym zakresie obowiązków służbowych i wyrządzenie gminie szkody przekraczającej 130 tys. zł.
Ustalono także, że rzeczoznawca majątkowy poświadczył nieprawdę co do okoliczności, które miały znaczenie prawne. Podejrzani nie przyznają się do popełnienia zarzuconych im czynów. Grozi im od trzech do pięciu lat więzienia. Śledztwo znajduje się w końcowej fazie.
PAP/ua