Stopy procentowe poszły w górę o 0,5 pkt. proc. Również ważna dla oszczędności stopa depozytowa od dziś wynosi 1,25 proc. To trzecia z rzędu podwyżka stóp procentowych w naszym kraju. Nad jej skutkami zastanawiali się w audycji „Ludzie i Pieniądze” goście Iwony Wysockiej: Szczepan Sakowicz, dyrektor gdańskiego oddziału Kainos oraz Piotr Urbańczyk, wiceprezes Impela.
Piotr Urbańczyk nie był optymistycznie nastawiony. – To trzecia, ale, niestety, na pewno nie ostatnia podwyżka. Jak zerkniemy na historię kształtowania się stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego, to warto sobie przypomnieć, że nie dalej niż siedem czy osiem lat temu te stopy były na poziomie około 4 proc., czyli 2,5 razy wyższe niż obecnie. Biorąc pod uwagę dynamiczny wzrost inflacji, który ma miejsce nie tylko w Polsce, ale również w Europie, należałoby się spodziewać, że wysoka inflacja będzie towarzyszyła nam przez cały przyszły rok, a być może również przez 2023. Stopy procentowe są jednym z narzędzi, aby ją zwalczyć, ale ich działanie jest niestety odroczone w czasie. Zaczęliśmy podwyższać te stopy trochę za późno – oceniał.
Z kolei Szczepan Sakowicz skupił się na skutkach wzrostu stóp procentowych dla przeciętnych Polaków. – Niestety, banki z pewnością natychmiast podwyższą raty kredytów, a jest spora szansa, że oprocentowanie rachunków będą odwlekać i odrabiać sobie straty. Myślę, że zarówno z punktu widzenia gospodarczego, jak i zwykłego pracownika podwyżka stóp procentowych wydaje się niewielka, ale tak naprawdę jak ktoś niedawno wziął kredyt na 25-30 lat, to, niestety, rata zaczyna być już wyższa nawet o 30 proc. miesięcznie. W związku z szalejącą inflacją wiele osób uważa, że stopy procentowe wzrosną do nawet 3 proc. w ciągu najbliższych miesięcy, a to oznacza, że będziemy płacić nawet o 50 proc. więcej raty kredytu, co już nadszarpuje nasz budżet bardzo mocno – wskazywał.
MarWer