Mija dokładnie 70 lat od procesu robotników bezpodstawnie oskarżonych o podpalenie hali fabrycznej zakładu „Zamech” w Elblągu. To najtragiczniejsze wydarzenia z okresu stalinizmu w Elblągu.
18 lutego grupa mieszkańców przy pomniku ofiar tzw. sprawy elbląskiej złożyła kwiaty i zapaliła znicze. Inicjatorka uroczystości Grażyna Wosińska przypomniała, że głównymi ofiarami represji byli repatrianci z Francji.
– 18 lutego 1952 roku rozpoczął się proces dziewięciu elblążan, bezpodstawnie oskarżonych o szpiegostwo i podpalenie hali turbinowej Zakładów Mechanicznych im. gen. Świerczewskiego. Jedynymi dowodami były wymuszone torturami zeznania oskarżonych. 22 lutego 1952 roku zapadł wyrok trzech kar śmierci: Jeana Bastarda, Andrzeja Skrzesińskiego i Alojzego Janasiewicza. Pozostali otrzymali wyroki wieloletniego więzienia. W kwietniu 1952 roku Najwyższy Sąd Wojskowy utrzymał wyroki śmierci w mocy – przypomniała Grażyna Wosińska, autorka książki „Pożar i szpiedzy” .
Skazani spędzili w celach śmierci prawie dwa lata. Dzięki staraniom ambasadora Francji i polepszeniu stosunków Warszawy i Paryża, po ponad roku i 8 miesiącach Rada Państwa skorzystała z prawa łaski.
Dodajmy, że nie były to jedyne wyroki, w sprawach „odpryskowych” skazano ponad 30 osób. Bezpieka aresztowała ponad 220 elblążan, prześladowała ponad tysiąc.
Marek Nowosad/tm