Czy wizyta premierów Polski, Czech i Słowenii w Kijowie doprowadzi do podjęcia bardziej zdecydowanych działań przeciwko Rosji ze strony Zachodu? Jaka jest rola Polaków i polskiego rządu w pomocy uchodźcom z Ukrainy? Na te pytania Piotra Kubiaka odpowiadał „Gość Dnia Radia Gdańsk”, którym był Karol Rabenda, wiceminister aktywów państwowych, koordynator ds. pomocy osobom poszkodowanym w wyniku wojny na Ukrainie.
– Trzeba podkreślić, że to ważne wydarzenie nie tylko w sferze symbolicznej. Każde wsparcie dla Ukraińców jest ważne, ale Ukraina dzisiaj potrzebuje swoich ambasadorów, zwłaszcza w krajach starej Unii, które nie czują zagrożenia. To nie jest jednostkowa agresja na państwo, które jest gdzieś daleko. Mówimy o agresji Rosji, która od lat stosuje przemoc w stosunkach międzynarodowych. Mieliśmy do czynienia z agresją na Kaukazie i innych częściach świata, teraz mamy niczym niespowodowaną agresję na Ukrainę. Tu nie ma żadnego argumentu poza czystą wolą zniewolenia narodu ukraińskiego – podkreślił Karol Rabenda. – Państwa starej Unii nie do końca czują poziom zagrożenia. My w Europie Środkowo-Wschodniej znamy sposoby działania Moskwy. Aspekty bezpieczeństwa i aspekty obronne mają u nas inną wagę i temu dali wyraz premierzy. To wsparcie jest bardzo potrzebne, bo trzeba tłumaczyć całej Unii Europejskiej, po co pomagamy Ukraińcom. Tej pomocy powinno być więcej, bo mamy do czynienia z bardzo poważnym zagrożeniem – przekonywał.
– Osiągnęliśmy dużo i wywarliśmy dużą presję. Nie ma polityków Zachodu, którzy próbowaliby bronić Putina. Są sankcje, które moim zdaniem powinny być poszerzone. Tu nie ma miejsca na odcienie szarości. Rosja jest agresorem, przez nią giną cywile. To nie jest czysta wojna. To bardzo brudna wojna. Najbardziej możemy pomóc Ukraińcom poprzez presję ekonomiczną. Oni dzielnie się bronią, większość komentatorów zakładała, że inwazja rosyjska będzie przebiegać po myśli agresora. Rosjanie utknęli w miejscu, a przedłużająca się agresja to problemy gospodarcze dla tego kraju – zaznaczył wiceminister aktywów państwowych. – Dzisiaj na szali kładziemy po pierwsze bezpieczeństwo Ukraińców i Europy Środkowo-Wschodniej, a na drugiej mamy poczucie dobrobytu. Koszty, które ponosimy jako Polska i UE, płacąc więcej za różnego rodzaju towary, to koszty bezpieczeństwa. Nie będzie dobrobytu i wspólnego wzrostu gospodarczego z agresywną Rosją przy granicy z Polską. To zagrożenie, w przypadku niepowodzenia Ukraińców, będzie skutkowało tym, że w Polsce i UE będzie żyło się biedniej. Dzisiaj walczymy o to, żeby pomóc Ukraińcom, by mogli się oni obronić, ale też o to, aby Unia Europejska była bezpieczna – ocenił.
– Wczoraj premier Morawiecki i premier Kaczyński byli niejako przedstawicielami Unii Europejskiej. Słowa, które powiedział prezes Kaczyński, są mocne, ale w tej sytuacji nie ma miejsca na inne. Musimy być stanowczy, musimy wspierać Ukrainę. Aspekt zaangażowania to sprawa bezpieczeństwa i wiarygodności NATO. NATO w każdym miejscu podkreśla, że zapis art. 5 traktatu jest niepodważalny. Musimy wszyscy stać razem. Ukraina nie jest w NATO, ale aspiruje i chce współpracować na zasadach europejskich. Ma do tego prawo. Żadne państwo, nawet tak duże jak Rosja, nie ma prawa narzucać innym państwom swojej woli – stwierdził Rabenda.
– Mamy część opozycji, która dla własnego interesu wewnętrznego chce podważać podstawy bezpieczeństwa Polski. To, z czym mamy do czynienia, jest czymś, czego nie było od 1989 roku, czyli z realną wojną. Tu nie ma miejsca na partyjną politykę i wewnętrzne spory. Powinniśmy to wszystko odłożyć na okres po wojnie. Walczymy o to, żeby i w Polsce, i na Ukrainie politycy mogli się kłócić. To część demokracji. Dzisiaj, w sytuacji zagrożenia, powinniśmy odłożyć wszystkie spory na czas późniejszy. Walczymy o to, żebyśmy mogli się spierać i żeby na Ukrainie mogło być tak samo. To jest najważniejsze. Wszystkie bieżące spory powinny zostać odsunięte na boczny tor. Krytykowanie rządzących, których działania są dobrze oceniane, jest – delikatnie mówiąc – nieodpowiedzialne – przekonywał „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
Rabenda opowiedział też o swojej nowej roli – koordynatora ds. pomocy osobom poszkodowanym w wyniku wojny na Ukrainie. – Gdy sytuacja w relacjach ukraińsko-rosyjskich się zaogniała, przygotowywaliśmy się na różne scenariusze. Badaliśmy, jak spółki mogą wspierać uchodźców. Infrastruktura krytyczna w spółkach skarbu państwa jest zabezpieczona cały czas, a w sytuacjach okołowojennych jeszcze bardziej. Po wybuchu wojny spółki bardzo aktywnie włączyły się nie tylko zgodnie z tym, co miały zlecone od rządu, ale wspierają też same z siebie. Przekazują mieszkania, ośrodki i hotele. Moja funkcja ma koordynować te działania i inspirować następne – wyjaśnił.
Mówił również o napływie uchodźców na teren Polski. Jako społeczeństwo jesteśmy przygotowani na tę ewentualność. W Polsce było wielu Ukraińców przed wojną. Oni pracowali, wynajmowali mieszkania, byli częścią naszej społeczności. Jeśli uchodźcy deklarują, że jadą do Niemiec, my zgodnie z prawem unijnym nie możemy przetrzymywać ich w Polsce. Są organizowane transporty, to nie jest decyzja jednostkowa. My, jako Unia Europejska, jeśli przyjmujemy uchodźców, a oni deklarują destynację, musimy umożliwić im transport. Jesteśmy konsekwentni. Byliśmy przeciwko kwotom, które Unia chciała wprowadzić przy uchodźcach z Bliskiego Wschodu. Uważamy, że to nie jest najlepszy sposób. Teraz też nie będziemy godzić się na żadne kwoty – zaznaczył.
ua/mrud