Nie jest to idealny scenariusz, ale narzekać nie można. Siatkarze Trefla mieli spore problemy w Suwałkach, dwukrotnie musieli odrabiać straty i ostatecznie walczyć w tie-breaku. Wyszli z tej sytuacji obronną ręką, wygrali 3:2.
Fajerwerków nie było, ale to nic dziwnego. Po pierwsze – nie ma ich od początku sezonu, a po drugie, na tym etapie nikt już ich nie wymaga. Trefl może mecze „przepychać”, wyrywać i wymęczać, byle wygrywać. W Suwałkach planu nie udało się w pełni zrealizować, bo punkt jednak gdańszczanie stracili, ale też z perspektywy przebiegu spotkania można powiedzieć, że dwa „oczka” zdobyli.
POTRAFILI SIĘ PODNIEŚĆ
Zespół Michała Winiarskiego potrafił się dwukrotnie podnieść, bo i pierwszą, i trzecią partię przegrał 20:25. Szczególnie imponująca była pierwsza odpowiedź i wygranie drugiego seta do 15. W czwartym było 25:20. Tie-break przebiegał pod dyktando gdańszczan, od początku narzucili swoje warunki i dość spokojnie zwyciężyli 15:12.
Swoją historię w tym spotkaniu miał też Bartłomiej Lipiński. Były trudne momenty, zszedł nawet do kwadratu dla rezerwowych, a zastąpił go Patryk Łaba. Ale „Lipa” wrócił, odbudował się, był ważną postacią i otrzymał statuetkę MVP.
Tymoteusz Kobiela