24 kwietnia odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich we Francji. W pierwszej Emmanuel Macron zdobył 27,8% głosów, natomiast Marine le Pen 23,1%. O wyborach nad Sekwaną Robert Silski rozmawiał z dr Katarzyną Kamińską–Korolczuk z Uniwersytetu Gdańskiego.
– Polityka francuska zmienia się tak dynamicznie, że trudno mówić o tym, że wie się cokolwiek na pewno. Nawet komentatorzy francuscy, którzy są najbliżej, zastanawiają się, czy sondażowe prowadzenie Macrona rzeczywiście jest już stałe i czy się nie zmieni. Mamy jeszcze parę dni. Najgorsze w polityce są w tej chwili emocje. Ludzie wychodzą z domu i nie mają pomysłu, wiedzy albo nie mają potrzeby, by zastanowić się nad tym, na kogo zagłosują. Gdy wpadną do lokalu wyborczego, o głosie zadecyduje to, co akurat przyciągnie uwagę. To w tej chwili norma, nie mamy już stałych poglądów przekazywanych z dziada pradziada, ale korzystamy z tego, jakie emocje nas dopadną w momencie głosowania – mówiła dr Katarzyna Kamińska-Korolczuk.
Zdaniem politolog, dla Francuzów ważne okaże się doświadczenie dotychczasowego prezydenta Francji, Emmanuela Macrona. Podkreślała jednak, że polityka jest obecnie na tyle dynamiczna, że trudno przewidzieć wynik wyborów.
– Wydarzyć się może wszystko. Widzimy tendencję w Europie, że populistyczni przywódcy na skutek COVID-19 i wojny w Ukrainie tracą na znaczeniu, bo ludzie chcą usłyszeć konkrety, a nie dobrą retorykę. Potrzebny jest silny przywódca. W tej chwili na scenie politycznej Francji Macron jest politykiem z doświadczeniem poprzedniej, pięcioletniej kadencji. Wydaje się, że Francuzi zwrócą na to uwagę. Mają już osobę, która nie będzie musiała rozglądać się za tym, co z administracją, kogo obsadzić i jak wygrać wybory parlamentarne. Mają osobę, która może ruszyć i rozpatrywać kwestie, które są dla Francuzów ważne – oceniła.
ua