Adam Tylski zachęca do organizowania się w związki zawodowe. „Pracownicy tworzą siłę”

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Wyzwania stojące przed pomorskim rynkiem pracy w następstwie napływu uchodźców z Ukrainy ze szczególnym uwzględnieniem przemysłu morskiego. O sytuacji, zagrożeniach i szansach pracowników Pomorza i nie tylko – Adam Tylski, wiceprzewodniczący krajowej sekcji portów NSZZ „Solidarność”.

– W mojej ocenie wielkie wyzwania stoją przed związkiem zawodowym, przed wszystkimi pracownikami, także przed zakładami pracy, by stworzyć dobre, uczciwe warunki pracy, zarówno dla nas, jak i dla osób, które napłynęły – stwierdził Adam Tylski.

Po wybuchu wojny z Polski wyjechała część ukraińskich pracowników. Mężczyźni wyjechali, aby bronić swojej ojczyzny przed rosyjskim najeźdźcą. Jednak jak wskazał wiceprzewodniczący krajowej sekcji portów NSZZ „Solidarność”, wielu z nich pozostało w naszym kraju, aby opiekować się swoimi rodzinami.

– Wielu obywateli Ukrainy było zatrudnionych jeszcze przed wybuchem wojny, poprzez agencje pracy. Wielu z nich pracowało po 200-250 godzin w miesiącu. Część z nich wyjechała, są też tacy, którzy pozostali. Niektórzy byli już za granicą, kiedy wybuchł konflikt. Ich rodziny są tutaj, przyjechały do Polski. Wiele osób, po latach pracy w agencji, jest bezpośrednio zatrudniona przez terminale. Ich sytuacja wydaje się stabilna i oby taka pozostała – tłumaczył wiceprzewodniczący krajowej sekcji portów NSZZ „Solidarność”.

(fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Wielu obywateli Ukrainy znalazło zatrudnienie w polskich portach, jednak wkrótce jeden z zakładów pracy przestanie istnieć. Dalsze losy jego pracowników, w tym Ukraińców, są powodem do niepokoju. Ich los jest bowiem niepewny.

– W portach sytuacja większości pracowników z Ukrainy – zdarzają się też pracowniczki – wygląda bardzo dobrze i stabilnie. Po wybuchu wojny przeczytałem na pewnym z portali wpis, mówiący o przygotowywaniu przypisów, które mają umożliwić zakładanie jednoosobowej działalności gospodarczej obywatelom Ukrainy. W pierwszym momencie to był dla mnie szok. Na Ukrainie jest trauma, uchodźcy przyjeżdżają do Polski, by spotkać się z kolejną, bo będą wypychani poza rynek pracy na samozatrudnienie. Moim zdaniem to nie powinno mieć miejsca. Skupiając się bardziej na portach, martwię się o rynek pracy, w szczególności, jeśli chodzi o Gdynię. Z dniem 1 czerwca jeden z portowych zakładów pracy przestanie istnieć, a pracownicy będą zwolnieni. Zarząd portu nie wypowiada się na temat tego, co dalej z załogą. Niedługo kończy się dzierżawa na bałtycki terminal kontenerowy, przetarg był zmieniany, ogłaszane są kolejne zmiany, co powoduje niesamowitą niepewność załogi na temat ich przyszłości. Martwię się, jak odnajdą się pracownicy, również z Ukrainy, którzy są zatrudnieni w tych terminalach – mówił Tylski.

(Fot. Radio Gdańsk/Roman Jocher)

Od kilku lat „Solidarność Portowa” walczy o branżowy układ zbiorowy pracy oraz dla pracowników. Jak podkreślał Adam Tylski, w ostatnich latach zaobserwowano niechęć pracodawców do zawierania porozumień. Z tego powodu zaapelował, aby pracownicy organizowali się w związki zawodowe i walczyli o lepsze warunki pracy.

– Prace nad branżowym układem zbiorowym zostały wstrzymane przez pandemię. Jesienią tego roku planujemy je intensywnie wznowić. To nie tylko kwestia branżowego układu zbiorowego. „Solidarność” portowców walczy o układy zbiorowe dla pracowników w każdym zakładzie pracy, w którym jesteśmy. Tutaj też jest niepokojąca wiadomość, w ubiegłym roku wpłynęło i zostało zarejestrowanych mniej układów niż w latach poprzednich. Odczytuję to jako generalną niechęć pracodawców do zawierania porozumień, do pozytywniejszych kształtów, warunków pracy, które są w zakładzie. Niepokoi mnie też to, że pracownicy w mniejszym stopniu organizują się w związki zawodowe. Tu też jest ogromna nasza rola, by dbać o to uzwiązkowienie i warunki pracy, również teraz, kiedy napływają pracownicy z Ukrainy: by były równe, nie gorsze. Mało tego, ci pracownicy tworzą siłę. Więc potężny apel: organizujmy się w związki zawodowe i polepszajmy te warunki. Nie może być gorzej, może być tylko lepiej – nawołuje.

Analitycy Banku PKO przewidują, że średnia inflacja wyniesie w tym roku 12 proc., a szczyt może sięgnąć nawet 14 proc. Jak wskazał wiceprzewodniczący krajowej sekcji portów NSZZ „Solidarność”, obecna sytuacja sprawia, że konieczne będzie zaproponowanie pracownikom podwyżek. Jego zdaniem w tym kontekście bardzo ważna jest rola związków zawodowych.

– Każdy związek zawodowy dostrzega konieczność podnoszenia wynagrodzeń. Obserwując szalejącą inflację, pracownikom coraz ciężej powiązać koniec z końcem. Podwyżki będą koniecznością, żeby utrzymać atrakcyjność miejsc pracy i żeby pracownicy mogli godnie żyć. Bardzo ważna jest tutaj rola związków zawodowych. Gdyby nie ustawiczne podnoszenie przez nie płacy minimalnej, to te zarobki w ogóle by nie rosły. W wielu zakładach pracy korelacje wynagrodzeń również rosły, to są pozytywne aspekty o których wiele osób chciałoby zapomnieć. Rosnące płace również mogą dodatkowo napędzić inflację, zawsze jest to ryzyko. Jednak trzeba zadać sobie pytanie: mamy mieć biedne społeczeństwo, ledwo wiążące koniec z końcem, czy jakąś stabilność? Nie tylko jeśli chodzi o nas, ale też właśnie dla obywateli Ukrainy – ocenia.

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj