Kują, odlewają, rozgrzewają i pokazują dawne rzemiosło. Mowa o kowalach. A kuźnię, czy jak to mawiano dawniej – kuźnicę z prawdziwego zdarzenia (i z przeszłości do tego) mamy także w Gdańsku, w Oliwie. Po jej wnętrzu Daniela Wojciechowskiego oprowadził kierownik Remigiusz Pacer. Co tam znajdziemy? Zapraszamy na wycieczkę.
– Zrobiliśmy niezbędne remonty, zabezpieczenia, wzmocnienia konstrukcji. Może się wydawać, że to się trochę gryzie, konstrukcja drewniana, iskry, płomienie, dym, wszystko bucha. Ale nie ma przekazów historycznych, które mówiłyby, że ta kuźnia kiedykolwiek spłonęła, po prostu trzeba wiedzieć, jak się obchodzić z ogniem – zaznacza Pacer.
– Najstarsza wzmianka, rok 1957, to nie jest data budowy kuźni, to jest data zmiany właściciela. Opat cysterski, Dawid Konarski, ją wtedy odkupił, a kiedy została wybudowana, tego nie wiemy. Być może kiedyś badania archeologiczne, które zamierzamy tutaj przeprowadzić, odpowiedzą nam na to pytanie. Podejrzewamy, że już w XII wieku tutaj mógł być warsztat, być może na początku był to młyn zbożowy, który został przekwalifikowany na kuźnicę. Tak się zdarzało na przestrzeni wieków – tłumaczy kierownik kuźni.
aKa