Jeszcze przez dwa, trzy tygodnie możemy się spodziewać wzrostu zakażeń koronawirusem w Polsce – mówił w Radiu Gdańsk pomorski lekarz wojewódzki Jerzy Karpiński. W rozmowie, prowadzonej przez Piotra Kubiaka, podkreślał że choć obecnie dominujący wariant koronawirusa jest bardziej zakaźny, to wywołuje łagodniejszą chorobę niż poprzednie.
Na całym świecie wzrasta liczba zakażeń COVID-19, eksperci mówią już o siódmej fali pandemii. Jak zaznaczał „Gość Dnia Radia Gdańsk”, również w Polsce odnotowuje się widocznie większą liczbę zachorowań.
– W tej chwili rzeczywiście obserwowany jest znaczący wzrost ilości zachorowań potwierdzonych przez Ministerstwo Zdrowia. Mamy ich o 60 procent więcej, tydzień do tygodnia. Biorąc pod uwagę początek lipca, mieliśmy około 600 zachorowań w skali ogólnopolskiej. W tej chwili jest ich 1040, to znaczący wzrost – mówił dr Karpiński.
Fala zachorowań latem zaskakuje lekarzy. Wielu z nich mówi, że jest to ponadstandardowa liczba w porównaniu do roku poprzedniego.
– Ten wzrost zachorowań nie powinien dziwić, biorąc pod uwagę specyfikę wirusa, jakim jest omicron. Poza tym mamy też inną specyfikę zachowań, jeśli chodzi o populację ludzi, którzy wyjeżdżają na wakacje. Mamy odsłonięte powierzchnie ciała, jesteśmy w bardzo dużym zagęszczeniu. Straciliśmy dyscyplinę wewnętrzną, jeśli chodzi o pewne zachowania, dlatego że czujemy się swobodniej w czasie urlopu. To powoduje duże ryzyko przenoszenia się i transmisji tego wirusa – wyjaśnił „Gość Dnia Radia Gdańsk”.
Mimo że w Polsce odnotowuje się coraz więcej zakażeń koronawirusem, według pomorskiego lekarza wojewódzkiego sytuacja nie będzie wymagała wprowadzenia restrykcji.
– Myślę, że tendencja wzrostowa będzie się utrzymywała jeszcze przez dwa, trzy tygodnie, natomiast nie przekroczy bariery krytycznej, która będzie zmuszała do podjęcia radykalnych działań – podkreślał.
– Biorąc pod uwagę specyfikę europejską, czyli to, z czym mieliśmy do czynienia np. w Portugalii, w tej chwili ta fala została wyciszona. Mamy wzrost, zarówno w Niemczech, jak i w Hiszpanii. Trzeba zwrócić uwagę na to, że tam szczyt zachorowań nastąpił w połowie poprzedniego roku. W Polsce przypadł na styczeń. Dlatego ten szczyt zachorowań latem przesunął się właśnie w naszą stronę. W moim przekonaniu, już w sierpniu będziemy odnotowywali znaczące spadki liczby odnotowanych przypadków – ocenił dr Karpiński.
Na Pomorzu żaden chory na COVID-19 nie potrzebuje obecnie respiratora. Większość pacjentów to osoby cierpiące na choroby współistniejące.
– W szpitalach mamy 20 osób, żadna z nich nie znajduje się pod respiratorem. Ci pacjenci, którzy trafili do szpitala, mają różne inne schorzenia. Są to osoby dializowane, po przeszczepach, z chorobami nowotworowymi, czyli rzeczywiście osoby o osłabionej odporności – tłumaczył pomorski lekarz wojewódzki.
aKa