Przetarg dotyczący pielęgnacji zieleni na terenie parku Opływ Motławy poprzez wysiedlenie i wypas owiec został rozstrzygnięty 4 sierpnia po trzech dniach od ogłoszenia. Gdańscy radni z ramienia Prawa i Sprawiedliwości – Andrzej Skiba i Przemysław Majewski – mają wiele wątpliwości co do przebiegu procesu wyboru wykonawcy oraz kwoty, która została przeznaczona na realizację tego zadania.
Wybrana została najtańsza oferta spośród dwóch zgłoszonych przez oferentów. Jeden podmiot pochodzi z z Podhala i wycenił swoje usługi na niecałe 300 tys. zł, a drugi, mający swoje gospodarstwo w Przywidzu, zaproponował kwotę rzędu 150 tys. zł.
„CZY WŁADZE GDAŃSKA MĄDRZE WYDAJĄ ŚRODKI PUBLICZNE?”
Zakres usług za tę kwotę obejmuje wypas 15 owiec przez 90 dni. Radni wskazują, że mogło dojść do nieprawidłowości i braku transparentności tego procesu zamówienia publicznego w Gdańsku.
– Razem z Andrzejem Skibą wskazujemy na zdecydowany pośpiech urzędników. 29 lipca wystawiono ofertę, a 4 sierpnia wybrano wykonawcę. Natomiast 6 sierpnia już realizował on zadanie. Wydana została duża kwota, a brakuje środków na chociażby pielęgnacje drzew przy ul. Długie Ogrody, gdzie pojawiły się ostatnio pomniki martwych 24 drzew. To pokazuje, że priorytety są chyba zaburzone – wskazuje Przemysław Majewski.
– Wszyscy chyba lubimy owieczki, bo to sympatyczne i miłe zwierzęta. Natomiast my stawiamy pytanie, czy władze Gdańska, czy prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz, mają mieszkańców za barany, które można strzyc z pieniędzy uiszczanych w podatkach? Mamy poważne wątpliwości co do samego przedsięwzięcia, jeżeli chodzi o jego procedowanie. Dlaczego był tak krótki czas na zgłaszanie ofert, bo jedynie trzy dni? Jak to się stało, że wpłynęły tylko dwie oferty i to skrajnie różne cenowo – jedna dwukrotnie wyższa od drugiej? Czy władze Gdańska widziały również, w jaki sposób przebiegało całe postępowanie i czy oferty są realistyczne? W naszym odczuciu chyba niespecjalnie, skoro można było je złożyć do godziny 15 dnia 3 sierpnia, a już następnego dnia o godzinie 20 było opublikowane rozstrzygnięcie – opowiada o licznych zastrzeżeniach, poruszając przy tym wiele niewyjaśnionych kwestii, Andrzej Skiba.
– W naszym odczuciu miasto nie sprawdziło, czy ten wykonawca jest rzetelny. Można odnieść wrażenie, że być może ktoś wiedział, że wygra dane zapytanie ofertowe i że to on będzie realizował przedsięwzięcie. Mam nadzieję, że tak nie było. Ostatecznie może to stać się przedmiotem zainteresowania innych instytucji antykorupcyjnych, jak prokuratury czy sądu. Mam nadzieję, że wszystko było zgodnie z prawem, ale niestety praktyka przedsięwzięć w Gdańsku pokazuje, że mogło być inaczej – dodaje.
BEZCENNA ATRAKCJA
– Faktycznie, jeśli spojrzymy na cenę owcy w internecie, to jest to kilkaset złotych. Natomiast trzeba było zbudować dookoła płot, paśnik, zamontować monitoring, a owce mają całodobową ochronę i swojego bacę – mówi o tym, co zawiera się w kwocie 150 tysięcy, rzecznik prezydent Gdańska Daniel Stenzel.
– Nieprawdziwe jest stwierdzenie, że nikt się tym nie zainteresował, bo wpłynęła także oferta z Podhala, więc to sugeruje, że termin trzech dni był wystarczającym czasem, żeby firmy mogły się zainteresować – odpowiada rzecznik na zarzuty, dodatkowo wyjaśniając, że powodem tak małej liczby zgłoszeń „może być nietypowy rodzaj poszukiwanych usług”.
– Jest to dodatkowa atrakcja dla lokalnej społeczności. Chodzi tu też o kwestię pobudzenia bioróżnorodności. Samorządy dzisiaj wprowadzają różne pomysły do miast, np. ule dla pszczół i domki dla owadów. Są to najróżniejsze pomysły po to, żeby nasze miasta w przestrzeniach zielonych zaczęły żyć, żeby to nie był tylko chodnik i ławeczka. Myślę, że nie ma nic złego w tym, że podejmujemy takie próby – podkreśla powagę tego przedsięwzięcia Stenzel.
Prezydent miasta zapowiedziała kontrolę w Gdańskim Zarządzie Dróg i Zieleni.
Aleksandra Trembicka/jk