Nie było to porywające widowisko, choć zapowiadało się obiecująco. Pierwsze minuty czwartkowego meczu Chojniczanki z rzeszowską Stalą potwierdziły, że spotkały się zespoły lubiące bardziej atakować niż bronić. Po dwóch golach zaaplikowanych kibicom w pięć minut, później trwał regularny piknik i pokaz bezradności.
Chojniczanka nie wykorzystała znakomitego początku, ale to nic, czego nie pokazałaby we wcześniejszych meczach. Jeszcze nie przestali zawodnicy outsidera się cieszy i poklepywać wspólnie po plecach po trafieniu Mikołajczaka, kiedy rywal wyrównał. – To były krótkie momenty radości, bardzo żałujemy, że po strzelonej bramce nie byliśmy dostatecznie skoncentrowani – mówił po meczu obrońca Chojniczanki Michał Grolik.
DAĆ Z WĄTROBY
Brakowało przede wszystkim ambicji, która potrafi maskować niedoskonałości piłkarskie i imponuje zwłaszcza w „takich” meczach. Świecące intensywnie słońce, środek tygodnia w czasie wakacyjnym – to nie są atrybuty mobilizujące i niestety dało się to przy Mickiewicza odczuć. Kompletnie niewidoczny był Szymon Skrzypczak, jego obecność na boisku do 73 minuty musi być dowodem na przeraźliwą ubogość zmienników. Bo jeśli po takim występie trener Kafarski decyduje się dopiero w ostatnim kwadransie na wprowadzenie Tuszyńskiego, to z napastnikami musi być źle. Na tyle źle, że do sieci w tym sezonie najczęściej j trafia obrońca Grolik. Trafił także i w czwartek, ale sędzia gola z 79 minuty anulował po konsultacji VAR. A przez dwie minuty było pięknie, Chojna znajdowała się poza strefą spadkową.
STRZELEC OSIADŁ NA LAURACH
Szybko gasł także Tomasz Mikołajczak. Legenda Chojniczanki po strzelonym golu pokazał się jeszcze jednym strzałem z dystansu i jednym ładnym zagraniem klepką i… to by było na tyle. Nieco ożywienia wprowadził zmieniający Szymona Drewniaka Paweł Czajkowski, ale jego rajd, jak większość godnych odnotowania inicjatyw Chojny w tym spotkaniu, spełzł na niczym. Punkt należy docenić – to zdanie pada zwykle, gdy na więcej nie ma środków i niestety trudno powiedzieć że w przypadku meczu Chojniczanki ze Stalą, było inaczej. To nie tak, że obie strony nie miały sytuacji Wynikały one jednak głównie z błędów rywala i słabości ogółu aniżeli pomysłu w ataku.
– Zadowolony jestem tylko z tego, że przerwaliśmy passę trzech porażek i z niczego więcej. Sama gra i zdobycz punktowa jest nieadekwatna do naszych oczekiwań – komentował trener MKS-u Tomasz Kafarski. – Natomiast strata jednej bramki z tak dobrze grającym zespołem jak Stal Rzeszów, przy naszej niezbyt dobrej grze, to dobry wynik. Linia obrony pracowała dobrze, w poprzednich meczach traciliśmy więcej bramek – szukał pozytywów szkoleniowiec Chojniczanki.
Teraz przed zespołem z Borów trudny tydzień. W poniedziałek wyjazdowy mecz w Chorzowie z Ruchem, a w następny piątek spotkanie z Górnikiem Łęczna u siebie.
5. kolejka Fortuna 1. ligi: Chojniczanka – Stal Rzeszów 1:1. Bramki: Mikołajczak 3′; Sadłocha 5′.