Dyrektor szpitala w Kościerzynie Zbigniew Krzywosiński mówił w Rozmowie kontrolowanej, że nie może dać pracownikom gwarancji, iż będą pieniądze na wypłaty w kolejnych miesiącach. Placówka jest w poważnych tarapatach finansowaych. W tym miesiącu pensje zostały wypłacone, ale w dwóch ratach. Pracownicy protestowali z tego powodu pod Urzędem Marszałkowskim w Gdańsku, który jest właścicielem szpitala. Protest zorganizowano też na ulicach Kościerzyny.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie dyrektorze.
Zbigniew Krzywosiński: Dzień dobry.
AM: Pozwoli Pan, że zaczniemy od historii, od sprawy nazywanej przez media „sprawą szwedki”. Pan w 2010 roku był w Pomorskim Centrum Traumatologii zastępcą dyrektora, kiedy sprawa wyszła na jaw. Oto mijają ponad dwa lata, prokuratura stawia pierwsze zarzuty lekarce anestezjolog i dwóm pielęgniarkom. Pomyślał Pan sobie, że to dosyć długo?
ZK: Tak mi się wydaje, że to troszeczkę długo. Oczekiwania ze strony szwedki były przede wszystkim takie, żeby tego typu wyjaśnienie miało większe tempo.
AM: Pamięta Pan Christinę? Pan był w Szwecji po kilku miesiącach.
ZK: Oczywiście, trudno zapomnieć.
AM: Wie Pan jak dzisiaj wygląda jej życie i zdrowie?
ZK: Nie, nie mam kontaktu. W tej chwili nie interesuję się tym. Moja praca polega na czymś innym, więc ja nie śledzę tego na bieżąco.
AM: A tak z perspektywy czasu jak Pan pomyśli o tej sprawie? Co wtedy zawiodło? Ludzie, te pielęgniarki, lekarka, zawiódł jakiś system, brak nadzoru, chęć zysku?
ZK: Ja myślę, że przede wszystkim zawiódł brak wyobraźni i w dobrej, zapewne, wierze chciano przysporzyć szpitalowi dodatkowych pieniędzy, środków. Postanowiono zorganizować działalność, która oczywiście wiąże się z dodatkowymi pieniędzmi, ale która niesie także znaczne ryzyko i wymaga dużego nakładu pracy i wyobraźni. Żeby ją dobrze zorganizować, tak aby tego typu działalność nie skończyła się tragedią. Niestety stało się inaczej.
AM: Ale w tym kontekście co Pan mówi to aż dziwne, że w tej sprawie nie ma kolejnych zarzutów np. wobec byłych zarządzających szpitalem, bo to oni tak zorganizowali pracę szpitala.
ZK: Z tego, co słyszę to prokuratura nie dokończyła jeszcze prac.
AM: Panie dyrektorze, to porozmawiajmy o Kościerzynie. Jak Pan nagle znalazł pieniądze na wypłatę kolejnej części wynagrodzeń? Jeszcze 10 tych pieniędzy nie było, a już przed 15 były na kontach. Cudotwórca Krzywosiński.
ZK: Pieniądze się nie znajdują, tylko wpływają. Albo są, albo nie. Szpital uzyskuje przychody dwa razy w miesiącu, z Narodowego Funduszu Zdrowia oczywiście. Jeżeli uda się uzyskać akceptację z Narodowego Funduszu Zdrowia dla takiego wpływu środków. Tak też miało miejsce wtedy kiedy, zgodnie z umowami o pracę, trzeba było pracownikom wypłacić wynagrodzenia. Tych środków nie było. I zawsze mówiliśmy, że pozostałe 30% wypłacimy najszybciej, jak tylko wpłyną środki. Dobrze, że stało się to w kilka dni po 10.
AM: Ale czy to trochę nie wyglądało jak straszenie? Początkowo była taka wersja, że niekoniecznie muszą mieć te pieniądze w kwietniu. Potem, że do końca kwietnia. Potem słyszę, że przed 15. Pan specjalnie tak postanowił postraszyć, żeby pokazać jak trudna sytuacja jest w Kościerzynie?
ZK: Pani redaktor, zależy kogo Pani cytuje. Jeżeli zacytowałaby Pani wypowiedź dyrektora. W mojej ocenie przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego nigdy nie mówiliśmy, że będą wypłacone po miesiącu, czy w takim terminie bardziej niesprecyzowanym. Zawsze mówiliśmy, że wpłacimy najszybciej, jak to będzie możliwe. I tak się też stało.
AM: Jaka jest sytuacja w szpitalu? Został Panu właściwie jeszcze miesiąc na zbadanie tej sytuacji. Jak by Pan to dzisiaj określił?
ZK: Sytuacja w szpitalu się porządkuje. Tutaj można powiedzieć, że nam się wydaje, że większość problemów została zidentyfikowana. Większość to znaczy, że pewnie są jeszcze takie, których nie udało się tutaj wskazać, które pewnie wyjdą po jakimś czasie. Jednak te najważniejsze problemy myślę, że zostały już zidentyfikowane. Szpital w tej chwili porządkuje swoją organizację, strukturę, procesy. Ale to oczywiście za krótki czas, żeby mówić o uzdrowieniu szpitala. Myślę, że zostały zatkane największe dziury, którymi woda uciekała z naczynia.
AM: Proszę powiedzieć, bo z tego co wiem mówi się, że większość ze 130 umów podpisywanych w ostatnich latach przez dyrekcję była niekorzystna dla szpitala. Ja rozumiem, że Pan nie był w stanie renegocjować tych wszystkich umów, żeby one miały inny charakter, tak?
ZK: Szpital zawarł oczywiście większą liczbę umów różnego rodzaju. Nie wszystkie one mają znaczenie bardzo istotne dla szpitala w sensie wagi. Najważniejsze, te które są bardzo szczegółowo badane, są trzy. To są Impel, Catermed i Diaverum. To są trzy takie podstawowe, budzące największe emocje. One są weryfikowane co do każdej litery, co do każdego znaku przestankowego.
AM: Ale te nazwy to są jacyś dostawcy czegoś do szpitala? Oni dostarczają coś? Leki?
ZK: Catermed to jest firma, która realizuje outsourcing w zakresie żywienia chorych. Diaverum jest to firma medyczna, która specjalizuje się w obsłudze dializ pozaustrojowych. Impel to jest firma, która w naszym przypadku zajmuje się sanitaryzacją szpitala, sprzątaniem.
AM: Były dyrektor Andrzej Steczyński był dyrektorem tego szpitala przez wiele lat. To jakieś celowe działanie na szkodę szpitala czy brak instynktu samozachowawczego, brak umiejętności menadżerskich? Jak z perspektywy dzisiaj Pan patrzy, to jak to ocenia?
ZK: Jestem ostatnią osobą, która byłaby upoważniona do oceniania działań moich poprzedników. Nigdy tego nie robię. Od tego są inne osoby i instytucje. Natomiast mogę powiedzieć, że to co zastaliśmy z moim zespołem, mianowicie to, że jednak struktury szpitala, procesy gdzieś albo zanikły, albo nie zostały dobrze zorganizowane. Myślę, że generalnie wkradła się tutaj rutyna. Jak zwykle w takich przypadkach nie ma jednej przyczyny.
AM: To prawda, że dług tego szpitala rośnie w prędkości miliona w ciągu miesiąca?
ZK: Nie. Myślę, że tak dramatycznie to nie jest. Natomiast oczywiście, jeżeli nie zostaną podjęte skuteczne działania, to dług będzie rósł. Trzeba go powstrzymać. Jednym z najważniejszych czynników generujących wzrost są koszty obsługi zadłużenia. W związku z powyższym kwotę sumaryczną zadłużenia trzeba obniżyć, żeby obniżyć koszty obsługi finansowej, które w tej chwili rocznie sięgają 4,5 miliona złotych. To jest bardzo duża kwota, która nie musiałaby być wydawana, gdyby nie zadłużenie.
AM: Jeszcze o tym zadłużeniu porozmawiamy w perspektywie przekształcenia. Natomiast czy jest jakiś problem ze zbyt dużymi zarobkami niektórych lekarzy w szpitalu w Kościerzynie? Bo strona związkowa formułuje takie zarzuty, że są lekarze, którzy zarabiają po 70 tysięcy złotych miesięcznie. Nie wiem, czy to jest normalne czy nienormalne. Nie znam się na tym.
ZK: Myślę, że musimy się wystrzegać egalitaryzmu tutaj. Oczywiście w większości polskich szpitali są umowy kontraktowe. One są na ogół lepiej finansowane, ale też obciążenia tych pracowników kontaktowych są dużo większe. Poza tym trzeba pamiętać, że szpital ma też umowę na podwykonawstwa. Gdzie indziej pojawiają się rachunki, które dotyczą firmy medycznej, a nie osób indywidualnych, mimo że te nazwy łączą się z nazwiskami. Ja nie znam takiej wartości, żeby jedna osoba otrzymywała 70 tysięcy wynagrodzenia. To nie jest prawda.
AM: Czyli jeśli chodzi o zarobki, to ten szpital jakoś nie odbiega od normy?
ZK: Zarobki pracowników etatowych są naprawdę na bardzo umiarkowanym poziomie. Myślę, że absolutnie nie powinno to budzić tych emocji co do nadmierności. Raczej niepokój co do tego, że one nie są specjalnie wysokie. Natomiast jeżeli chodzi o kontrakty, to pamiętajmy, że szpital w Kościerzynie jest szpitalem oddalonym od Trójmiasta. Tam rynek pracy jest absolutnie inny. Trudniejszy. To się wiąże z kosztami pracy nieco wyższymi, niż tam, gdzie ten rynek jest nasycony specjalistami.
AM: Ale z tego co słyszę, to tam jeżdżą specjaliści i bardzo chętnie pracują w Kościerzynie. A to trzeba więcej zapłacić, żeby chcieli przyjechać, tak? Jeszcze dać mieszkanie służbowe?
ZK: Niekoniecznie.
AM: To każdy szpital ma taką sytuację? W Gdańsku też są mieszkania służbowe? To było dla mnie nieprawdopodobne.
ZK: Myślę, że to jest jeszcze taki relikt z czasów, kiedy inwestycja się kończyła. Wszystkie szpitale, które powstawały w latach osiemdziesiątych, czyli Wejherowo, Zaspa, też Kościerzyna miały w swoim otoczeniu budynki mieszkalne, które miały przyciągnąć specjalistów. To była inna epoka, inne czasy.
AM: Panie dyrektorze, da Pan słowo, że pieniędzy na wypłatę w kolejnych miesiącach nie zabraknie? Czy nie jest Pan w stanie dać takiego słowa?
ZK: Ja jestem osobą odpowiedzialną. Mogę obiecać, że zrobię wszystko, żeby pieniądze były. To nie jest kwestia mojej obietnicy. To jest kwestia wielkości środków na koncie szpitala.
AM: Ten szpital ma być przekształcony. Ale mamy dług ponad 90 milionów złotych, możliwość restrukturyzacji długu gdzieś na poziomie 30, 40. Co dalej? Dalej będzie kłopot.
ZK: Myślę, że przekształcenie jest jednym z najbardziej podstawowych elementów wychodzenia szpitala z kryzysu. Proszę wziąć pod uwagę, że przy ponad 90 milionach zobowiązań w planie C dług szpitala ma ulec zmniejszeniu do wartości 48. Blisko o 50%.
AM: Ale to wciąż będzie dużo, prawda?
ZK: Oczywiście, ale to jeszcze nie koniec tego, co można zrobić. Mianowicie ten sam zabieg, czyli uzyskanie pieniędzy z ministerstwa i samorządu zmniejszy koszty obsługi zadłużenia. Mechanicznie nie mamy już 4,5 miliona, tylko 2,2. W tej chwili oprocentowanie niekorzystne sięga około 13%. Są przykłady praktyki, to nie jest teoria. Można wynegocjować oprocentowanie na poziomie 5-6%. Więc absolutnie koszty obsługi, jeżeli jeszcze byłoby wsparcie zewnętrzne rozłożone na 20-25 do 30 lat, to proszę zobaczyć, że to obciążenie miesięczne będzie absolutnie mniejsze, niż to ma miejsce dzisiaj. Szpital dobrze zorganizowany i działający racjonalnie, zaangażowany i pilnujący swojego budżetu powinien sobie poradzić.
AM: Dziękuję bardzo za rozmowę.
ZK: Dziękuję.