Obrona znowu skomplikowała Lechii zadanie wyswobodzenia się z dna tabeli Ekstraklasy. Szybko stracony gol nie podłamał jednak gospodarzy, gdańszczanie dwukrotnie gonili Jagiellonię za sprawą świetnej skuteczności Flavio Paixao. Purtugalczyk miał dzisiaj partnerów, którzy pomagali – Kubicki asystował, reszta stworzyła kilka klarownych sytuacji. Skończyło się podziałem punktów i rezultatem 2:2.
To już trzeci mecz Lechii pod wodzą Macieja Kalkowskiego i niewątpliwie najlepszy. Choć gospodarze nie wystrzegli się (wiel)błędów, które przecież mogły ustawić spotkanie, szczęśliwie mieli sporo jakości z przodu, by nadrabiać zaniechania z tyłu. Nie popisali się Joeri De Kamps, Kristers Tobers i Michał Nalepa w sytuacji, kiedy Marc Gual pakował swoją 5. bramkę w tym sezonie. Wina była bezdyskusyjna, koncentracji zabrakło już po 180 sekundach od pierwszego gwizdka.
SZYBKA REAKCJA
Tuż po stracie pierwszej bramki dobrze wymieniała się piłką, zawodnicy szukali wolnych sektorów, nie brakowało też determinacji. To, czego wówczas nie było, to skuteczność – próbował z dystansu Pietrzak, ale rozpaczliwie, były też dogodne okazje Sezonienki i Kubickiego, ale obaj przed swoimi próbami potracili spokój.
Lista plusów mogłaby się zacząć od Flavio. Nie tylko zdobył bramkę na 1:1, wykańczając świetne podanie Kubickiego, ale też pracował na żółte kartki rywali, na stałe fragmenty dla swojej drużyny, na oddalenie gry od Kuciaka. Wiele jest zastrzeżeń dotyczących jego postawy pozaboiskowej – stworzenie jednego z obozów w szatni, chimeryczna natura, rodząca waśnie, ale do formy sportowej i determinacji nic byłemu kapitanowi nie można zarzucić. Gdy dołożył z karnego pewne trafienie, udowodnił, że mimo upływu lat wciąż jest dla Lechii wartością nieocenioną i gwarantem trafień.
TRUDNO W TO UWIERZYĆ
Minęło 10 kolejek, do Gdańska zdążyły przyjechać Korona, Warta, Lech, a domownicy nie zdołali ani razu trafić do bramki rywala. Udało się dopiero w 4. próbie przeciwko Jagiellonii, klątwę odczarował Flavio. To jego 105. trafienie w Ekstraklasie. Martwi jednak wciąż duża strata do miejsca nad czerwoną kreską i kolejny brak kompletu punktów.
Paweł Kątnik