Sąd Okręgowy w Słupsku zdecydował o wznowieniu procesu w sprawie głośnego morderstwa z kwietnia 2020 roku. 66-letni Leszek Ł. zamordował kuzyna 240 ciosami nożem i widelcem. Trzy opinie biegłych psychiatrów nie rozstrzygnęły jednoznacznie, czy mężczyzna był w pełni poczytalny.
Zdaniem prokuratury to było zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, a liczba ciosów miała tylko upozorować niepoczytalność oskarżonego. Prokurator Robert Firlej podkreślał zachowanie oskarżonego. – To właśnie z planowania, a nie amoku wynikała liczba ciosów. Biegli przyjęli, że tylko z amoku mogła wynikać 240 ciosów. Otóż jest drugie, logiczne wytłumaczenie – argumentował prokurator Firlej.
– Oskarżony wrócił na miejsce przestępstwa, to wszystko świadczy o planowaniu, pewnym zamyśle i o pewnej premedytacji. Wraca do domu, myje się do czysta. Wyrzuca zakrwawione ubranie, ale nie w swoim śmietniku, ale idzie na podwórko obok po to, żeby te ubrania nie były znalezione. Od pierwszej chwili mataczy, próbuje analizować sytuację, by uniknąć odpowiedzialności. Chcę też zwrócić uwagę, że już w pierwszych przesłuchaniach z policjantami mówi, że „na pewno zdradzą go bilingi” i od początku próbuje wybielić swoją osobę – dodał prokurator.
Sąd Okręgowy w Słupsku, wznawiając proces, zdecydował o dodatkowym zbadaniu właśnie bilingów telefonicznych. Obrona Leszka Ł. chce jego uniewinnienia ze względu na niepoczytalność lub warunkowego umorzenia sprawy, uważając, że oskarżony działał w ramach obrony koniecznej.
Przemysław Woś / kan