Jak walczyć z nowotworem, skąd brać wewnętrzną siłę do zmierzenia się z codziennością, o tym opowiadał na naszej antenie ksiądz Jan Kaczkowski, założyciel i dyrektor hospicjum w Pucku. U księdza Jana rok temu zdiagnozowano nowotwór mózgu. Obecnie jest po dwóch operacjach, przechodzi kolejne chemioterapię i nadal pracuje na rzecz hospicjum. Wydał książkę, która jest wywiadem-rzeką, spisanym przez Katarzynę Jabłońską z wydawnictwa Więź.
W książce pod tytułem Szału nie ma, jest rak, ksiądz Jan opowiada, że jest „otwarty na cud”, ale jednocześnie przygotowuje się na to, żeby „dobrze przeżyć swoją śmierć”.
W rozmowie z Beatą Szewczyk i Tomaszem Olszewskim na antenie Radia Gdańsk opowiadał, że nigdy nie wolno poddać się rozpaczy.
Ksiądz Jan Kaczkowski: Uczę się rdzić sobie z chorobą. Były momenty, że dopadał mnie zwierzęcy strach, który łapał za gardło. Pracowałem wtedy nad swoimi emocjami. Trzeba wtedy oddzielić fakty od emocji. Mówię sobie: – Jestem tutaj, mam rekę, mam nogę, moje ciało nie rozpadło się na kawałki.
Cierpienie psychiczne jest bardziej dołujące, niż cierpienie fizyczne. Kiedy uświadomimy sobie pewien mechanizm rządzący naszymi emocjami, i że to one budują cierpienie, to będziemy w stanie zredukować cierpienie nawet o 3/5.
Beata Szewczyk: Trudno mi w to uwierzyć. Boimy się cierpienia, ciężko nam je znosić…
Ksiądz Jan Kaczkowski: Ale błagam, proszę spróbować. Nie trzeba się od razu porywać na wielkie cierpienie. Gdyby szef Panią ochrzanił i gdyby Pani powiedziała: Nic się nie stało wielkiego, korona mi z głowy nie spadła. Trzeba dodać od razu introspektywnie: Może coś zawaliłam, ale jest piękna pogoda, słońce świeci, ptaszki ćwierkają i nikt mi głowy nie urwał. To jest takie wstępne ćwiczenie do oswajania cierpienia. A moglibyśmy się zakopać pod kołdrę i wpaść w depresję i powiedzieć sobie – To jest koniec świata.(…) Kiedy zaczynałem chorować pierwszym objawem był lekki paraliż lewej strony. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że są to pierwsze objawy glejaka. Okazało się potem, że ten mój gnojek w głowie już się panoszył.
Beata Szewczyk: Boi się go ksiądz, czy wręcz przeciwnie jest ksiądz na niego wściekły?
Ksiądz Jan Kaczkowski: On ma mnie w nosie. Jest mu dokładnie wszystko jedno, co ja o nim myślę. To zresztą było tak, jak z moimi uczniami, którzy brali narkotyki, palili tę trawę maczaną teraz w świństwach. Ja im mówiłem- izwienitie pażałsta – Chemia ma w du..ie, że ty się nie chcesz uzależnić. Dokładnie tak samo jest z nowotworem.
Nie możemy tego raka personifikować, bo uhodujemy sobie nie w głowie, tylko w psychice potwora, mówi w wywiadzie ksiądz Jan.
Film z całą rozmową z księdzem Janem Kaczkowskim znajduje się poniżej.
Ksiądz Jan Kaczkowski, ur. 1977, doktor teologii moralnej i bioetyk, prezes Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. Współzałożyciel zespołu szkół im. Macieja Płażyńskiego w Pucku. Uczestniczy w tworzeniu domowego hospicjum dla dzieci. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Polonia Restituta, watykańskim orderem Curate Infirmos i Orderem za Zacność. Honorowy obywatel Pucka, mieszka w Sopocie.