Poseł Ryszard Kalisz, do niedawna w SLD, obecnie poza partią, był gościem Radia Gdańsk. W Rozmowie kontrolowanej przez Jacka Naliwajka mówił, że Polakom potrzebna jest nowa oferta polityczna. To powinna być oferta centrolewicowa, mówił Kalisz i przyznał rację szefowi SLD Leszkowi Millerowi, że wiatr historii znów wieje w lewicowym kierunku.
Jacek Naliwajek: Dzień dobry Panie pośle.
Ryszard Kalisz: Dzień dobry.
JN: „Wiatr historii znów wieje w lewicowym kierunku” mówił na Kongresie Lewicy szef SLD Leszek Miller. Pan też czuje ten lewicowy powiew?
RK: Czuję, czuję. To prawda, tu akurat Leszek Miller ma rację. Mamy 24 lata po Okrągłym Stole. Sytuacja jest podobna jak 1968 roku, 23 lata po zakończeniu II Wojny Światowej. Widać, że w obszarze obywatelskim jest konieczność otwartości, wolności.
JN: Gdzie Pan odnajduje te znaki lewicowego kierunku?
RK: Na ulicy, podczas rozmów z kasjerkami w supermarketach. Również to co się dzieje w sferze publicznej. Powstawanie nowych struktur obywatelskich. Jednocześnie widać ograniczenie poparcia dla Platformy Obywatelskiej.
JN: Ale z kolei wzrost notowań PiS.
RK: Ale niewielki.
JN: To co traci Platforma, zyskuje PiS. Tak wynikałoby z ostatniego sondażu TNS OBOP.
RK: Nie jest tak. Widać wyraźnie, że ludzie poszukują nowej oferty politycznej, właśnie centrolewicowej.
JN: Co ma Pan w takim razie do zaoferowania Polakom?
RK: Po pierwsze, w sferze wartości ideowych jest to otwartość, szacunek dla każdego człowieka. Najważniejszy jest człowiek w przejawie zarówno świadomości, jak i ciała. Państwo w tym ujęciu może być tylko gwarantem ochrony praw i wolności obywatelskich. Czyli człowiek w stosunku pracy musi mieć zagwarantowane wszystkie prawa jako pracobiorca, ale również ten pracodawca musi mieć możliwość robienia biznesu, bo wtedy będą możliwości pracy dla ludzi potrzebujących pracy. Czyli tutaj racjonalność państwa. W sferze wolności osobistej każdy ma prawo żyć tak jak chce. Ma prawo do pełnej felicytologii, czyli prawa do satysfakcji. Także neutralność światopoglądowa. Państwo, które opiera się na sprawach każdego obywatela, a nie tworzy jakąś samoistną wartość narodu. To jest w ogóle program naszego stowarzyszenia „Dom Wszystkich Polska”.
JN: Mniej państwa w polityce? Mniej państwa w życiu gospodarczym i społecznym?
RK: Państwo musi być. Tylko musimy zrozumieć, że państwo pełni rolę służebną wobec praw obywateli. Państwo jest gwarantem ochrony praw i wolności obywatelskich. Jak państwo utrzymuje policję, to nie dlatego, że władza jest taka dobra, ale dlatego, że realizuje prawo obywateli do bezpieczeństwa na ulicach.
JN: Panie pośle, państwo jako stróż nocny to jest polityka, filozofia liberalna, a nie socjalna.
RK: Ale Panie redaktorze, ja już powiedziałem. Gwarancja ochrony praw i wolności obywatelskich to jest np. prawo do zdrowia. Państwo musi się tym zająć i musi zorganizować system ochrony zdrowia tak, żeby on był efektywny, czyli żeby ludzie mieli poczucie, że mają prawo natychmiast do leczenia swoich chorób.
JN: Panie pośle, zatrzymajmy się na tym zdrowiu. Przepraszam, ale to są puste hasła, bo od lat nie udało się żadnemu rządowi stworzyć takiego systemu, który gwarantowałby poczucie zdrowia. W tej chwili mamy w Gdańsku, na Pomorzu sytuację, w której rozstrzygnięto kontakt NFZ i ludzie się burzą.
RK: Trzeba zadać pytanie dlaczego. Dlatego że dzisiaj wszystkie decyzje i reformy były podejmowane w ten sposób, że zebrało się czterech polityków, jeden wpadł na pomysł, coś tam przeczytali, zapłacili jakiemuś tam swojemu znajomemu. I to była cała reforma jakiejś tam dziedziny życia.
JN: Te decyzje i reformy to wyjście podejmowali w Warszawie. Wy, posłowie.
RK: Ja wiem, tylko proszę, żeby Pan posłuchał co mam teraz do powiedzenia, bo słowo „wyście”…
JN: Wyście, posłowie.
RK: Tak, ale nie zawsze wszyscy posłowie za tym głosowali. Akurat, żeby była jasność, ja nie głosowałem. Dlatego w ramach mojej działalności tworzymy zarówno przedstawicielstwa regionalne, jak i grupy zadaniowe obywateli. Dlatego, że dzisiaj polityka musi być polityką zupełnie inną. Partie wodzowskie i partie zorganizowane hierarchicznie są same dla siebie wyalienowane. Wszystkie te propozycje zmian powinny powstawać w ramach dyskusji obywateli, którzy mają na ten temat wiedzę. To powinno być wszystko oparte na wiedzy i innowacyjności. A politycy w ramach parlamentu powinny być tylko reprezentantami tego, co się wypracuje wśród obywateli. Dzisiaj mamy tak, że historyk Tusk i inni historycy podejmują decyzje w zakresie sportu, służby zdrowia, gier hazardowych itd. Oni nie mają o tym pojęcia. I co z tego wynika? Same kłopoty. My musimy doprowadzić do tego, żeby system polityczny podejmował merytoryczne decyzje.
JN: Panie pośle, to co z sześciolatkami? To jest chyba dobry przykład, o którym Pan mówi.
RK: Mają iść.
JN: Dlaczego? Jest ruch społeczny, który zbiera milion podpisów za referendum. Mówi: „Nie chcemy w obecnej szkole sześcioletnich dzieci”. Politycy, zgodnie z tym co Pan mówi, powinni to realizować.
RK: Ja uważam, że dzieci sześcioletnie powinny iść. Jak patrzę wokół siebie na sześcioletnie dzieci to są już, bo Pan nie do końca przedstawił to tak jak jest, mentalnie przygotowane, żeby iść do szkoły. Problem jest zupełnie inny.
JN: Ale ja mówię o tym ruchu społecznym. Pan się odwołuje do ruchu społecznego, do dyskusji.
RK: Co mówi ruch społeczny? Nie mówi, żeby sześciolatków nie wprowadzać. Tylko ruch społeczny mówi co innego. Że dzisiaj nie jest przygotowany system, żeby te sześcioletnie dzieci wyjąć z przedszkola i przenieść do szkoły. I dlatego dzisiaj tego nie chcę. Przed chwilą powiedziałem o racjonalności. Jeżeli wprowadzamy jakieś zmiany, one muszą być racjonalne. Nie, że wprowadzamy coś bez podkładu takiego społecznego, bez bazy i to się okazuje, że nic nie wyjdzie. Mieliśmy już przykład reform Buzka z 1999 roku, które w swoim założeniu…
JN: …były dobre.
RK: Względnie. Ale miały takie jądro racjonalności. Tylko, że one nie miały podglebia, tylko zostały narzucone.
JN: Ale były też potem psute. Była też reforma służby zdrowia i była zepsuta przez pański rząd, znaczy rząd SLD.
RK: Rząd Leszka Millera, a ja byłem w kolejnym rządzie – Marka Belki.
JN: Był Pan w SLD.
RK: Ale krytykowałem również tamten rząd, chociaż oczywiście stanowiłem zaplecze parlamentarne. Właśnie na tym polega problem, również dzisiaj, partii politycznych, że one nie są zakorzenione obywatelsko. Wszelkie działania, również merytoryczne, muszą być zakorzenione obywatelsko. Dlatego później przychodzi nowa władza i nie ma żadnego oporu, by to coś zmieniać. Gdyby wszystkie te decyzje były dyskutowane przez obywateli i nie byłyby narzucone przez partie, to kolejna ekipa, nawet pochodząca z innej partii, nie miałaby odwagi czegoś zmienić, bo obywatele by się zbuntowali. Ja mówię cały czas o nowej organizacji państwa. Zresztą polecam państwu wartości ideowe. Już tydzień temu we „Wprost” ukazał się mój artykuł jako odpowiedź Markowi królowi. Ja tam odpowiadam o wszystkich tych wartościach. Między innymi powołuję się na Josepha Stiglitza, który jest, powiedziałbym, czołowym myślicielem lewicy XXI w.
JN: Jaki jest stan zorganizowania Pana stowarzyszenia tutaj na Pomorzu?
RK: Na Pomorzu jeszcze niewielki. Właśnie dlatego tutaj jestem. Wczoraj miałem spotkanie w Gdańsku. Było bardzo dużo fajnych ludzi. Dyskusja była niezwykle miła, cudowni ludzie. Dzisiaj jestem wraz z posłem Robertem Biedroniem w Słupsku. Mam wiele spotkań. O 18 w Gdyni.
JN: A w piątek walczy Pan o Elbląg.
RK: W piątek jestem w Elblągu.
JN: Wspiera Pan kandydatkę Ruchu Palikota.
RK: Kandydatkę Europy Plus. Dlatego się zgodziłem. Jak państwo wiecie, 7 czerwca podpisaliśmy porozumienie zespołu politycznego. I w tej chwili jesteśmy jako Dom Wszystkich Polska w zespole politycznym Europa Plus.
JN: Tym, co łączy lewicę w miniony weekend to nie był Kongres Polskiej Lewicy organizowany przez SLD, ale parada równości, na której był Pan, Joanna Senyszyn, Robert Biedroń. Czy ta parada równości, Pana zdaniem, zmieni coś w stosunku parlamentarzystów do kwestii związków partnerskich?
RK: Parada zmienia świadomość społeczną. Parlamentarzyści niestety w decydującej części są bardzo konserwatywni. W polskim parlamencie jest ten przechył konserwatywny i to nie zmieni tych parlamentarzystów. Ale zmieni świadomość społeczną i przez to może zmienić skład parlamentu na bardziej otwarty, bardziej liberalny, bardziej lewicowy po wyborach w roku 2015. To już była 13. parada i przez te 13 lat zmieniło się bardzo dużo.
JN: Zmieniło się w świadomości społecznej, ale nie w systemie prawnym.
RK: Tak, to prawda. Jeszcze raz powtarzam, że to zacementowanie konserwatywne, że rządzi partia liberalno-konserwatywna, a największą partią polityczną w opozycji jest partia narodowo-konserwatywna powoduje, że dzisiaj w tym parlamencie nie można nic otwartego, lewicowego, liberalnego przeprowadzić w sensie obyczajowym. A my właśnie dążymy do zmiany tej świadomości. Stoimy na gruncie demokratycznego państwa prawnego i chcemy, żeby w ramach wyborów demokratycznych zmienić skład parlamentu. Żeby ci Polacy, którzy nie godzą się już na ten przechył konserwatywny, mieli możliwość wyboru takich parlamentarzystów, którzy i prawnie zmienią, i dochowają godności każdego człowieka, bo prawo do związków partnerskich to, tak jak stanowi artykuł 30. polskiej konstytucji, dochowanie godności każdego człowieka jest to obowiązek państwa.
JN: A nie jest tak, że tym co łączy lewicę to nie jest niechęć do kościoła katolickiego? We wszystkim się różnicie osobowo, programowo, ale ta niechęć do kościoła katolickiego Was łączy.
RK: Broń Boże. Ze strony moich współpracowników nie ma żadnej niechęci do kościoła katolickiego. Jesteśmy po prostu za neutralnością światopoglądową. Chcemy, żeby była realizowana, jak już powiedziałem, gwarancja ochrony wolności obywatelskich. Również prawa do wyznania. Żeby wszystkie kościoły i związki wyznaniowe miały prawo do swojego kultu. Ale chcemy też, żeby w szczególności kościół rzymskokatolicki, biskupi nie wchodzili w politykę.
JN: Co znaczy „wchodzili w politykę”? Mówili, że związki partnerskie nie, aborcja nie?
RK: Ja powiem co to jest wchodzenie w politykę. Dostałem od arcybiskupa Hosera, metropolity warszawsko-praskiego, następcy arcybiskupa Głódzia list, który chyba wysłał do wszystkich parlamentarzystów. A może tylko do niektórych, ale ja go dostałem. Groził mi w nim ekskomuniką jeżeli zagłosuję za zapłodnieniem in vitro. Dzisiaj w Polsce mamy już 24 tysiące ludzi, którzy urodzili się w wyniku zapłodnienia in vitro. Można coś takiego robić? Nie można. Tak samo wszechmożna chęć do tego, żeby przestrzeganie praw wiary, kanonów wiary gwarantować przez przepisy państwowe. Lepiej niech biskupi i księża nauczają w kościołach i wtedy kościoły będą pełne, a nie chcą to mocą prawa państwowego sobie zagwarantować. Co oczywiście nie znaczy, że ja, jak wiecie Państwo znam i pozdrawiam serdecznie arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia od wielu lat i bardzo lubię z nim rozmawiać i dyskutować. Kiedyś dyskutowaliśmy całą noc.
JN: Dziękuję za rozmowę.
RK: Dziękuję bardzo. Pozdrawiam wszystkich mieszkańców Pomorza. Jestem dzisiaj tutaj z Wami i jest mi bardzo dobrze.