Jest 45 razy mniejszy od oryginalnego, a wykonano go z myślą o niewidomych. Miniaturowa makieta gdańskiego żurawia została odsłonięta na Długim Pobrzeżu. Makietę ufunodwał Klub Rotary Gdańsk-Sopot-Gdynia. Dzięki makiecie, osoby niewidome mogą przy pomocy dotyku „zwiedzić” jeden z najsłynniejszych zabytków Trójmiasta.
Miniaturowa wersja żurawia została odlana w pracowni rzeźbiarskiej Stanisława Wysockiego we Wrocławiu. Jej autorem jest syn właściciela pracowni – Michał Wysocki. Makietę wykonano w skali 1:45, ma 70 centymetrów wysokości (łącznie z podestem prawie 1,5 metra) i waży około 80 kg.
Obiekt nie powstałby bez wsparcia Klubu Rotary Gdańsk-Sopot-Gdynia. Organizacja dobroczynna wydała na niego około 50 tysięcy złotych. To już druga podobna inicjatywa klubu. 2 lata temu ufundował on makietę kościoła mariackiego.
Robimy to z potrzeby serca. Zresztą nie jest to jedyny aspekt naszej działalności związany z niewidomymi. Zaprosiliśmy ich także do… nauki gry w golfa. I co się okazało? Radzą sobie świetnie, grają na takich samych zasadach, jak zdrowi ludzie, mówi Adam Kielak, prezydent Klubu Rotary.
Jak podkreśla Krystyna Dziubek z Polskiego Związku Niewidomych obie makiety sprawiają, że niewidomi będą czuli się w Gdańsku o wiele bardziej komfortowo.
Obie makiety zostały wykonane bardzo dokładnie, ale autor tej przy żurawiu, zasługuje na szczególne słowa uznania. Starał się oddać każdy detal. Można wyczuć, gdzie jest metal, gdzie cegła, a gdzie znajdują się elementy metalowe, podkreśla Dziubek.
Prezes gdańskiego oddziału PZN liczy też, że podobne makiety będą powstawać w przyszłości. Jak mówi, jest wiele innych obiektów w Trójmieście, które zasługują na to, by mogli je „obejrzeć” niewidomi.
Prezydent Gdańska, który był obecny na konferencji, obiecał wsparcie w przypadku kolejnych inicjatyw. Działalność takich organizacji jest wspaniała i zasługuje na słowa uznania.
Nie chciałbym, aby miasto ingerowało w każdą dziedzinę życia. Mogę obiecać, że jeśli będą kolejne takie inicjatywy i zabraknie jakiejś kwoty, dodamy brakujących „kilka złotych”. Powinniśmy zostawić pewne obszary, aby mogły o nie zadbać organizacje dobroczynne, składające się z ludzi zamożnych, członków klasy średniej, powiedział gospodarz Gdańska.